Św. Maksymilian Maria Kolbe urodził się 08.01.1894 roku w Zduńskiej Woli jako Rajmund Kolbe, zginął śmiercią męczeńską 14.08.1941 roku w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Auschwitz, ofiarowując swoje życie za współwięźnia.
Miejscem najbardziej intensywnej działalności św. Maksymiliana był założony w 1927 roku Niepokalanów – miasteczko klasztorne, którego mieszkańcy – bracia i ojcowie – starali się realizować w praktyce ideał Maryi Niepokalanej poprzez całkowite poświęcenie się Jej, poprzez szerzenie Jej kultu, poprzez upowszechnienie wiedzy o Maryi i rozbudzenie miłości do Niej w narodzie polskim oraz w innych krajach Europy i świata.
W pierwszych latach swojego istnienia, dzięki poświęceniu oraz ciężkiej pracy ojców i braci, do stworzonego przez Maksymiliana Rycerstwa Niepokalanej (łac. Militia Immaculatae, MI) każdego roku zapisywało się 45 tysięcy nowych członków. Do lipca 1939 roku do MI należało ponad 700 tysięcy osób w Polsce i za granicą. Swoją popularność MI zawdzięczało czasopismu „Rycerz Niepokalanej”, które promowało ideał Niepokalanej oraz prezentowało działalność MI i Niepokalanowa. „Rycerz” wychodził od 1922 roku i był najbardziej poczytnym miesięcznikiem religijnym w okresie międzywojennym. W 1937 roku jego średni miesięczny nakład wynosił 768 tysięcy egzemplarzy (dla porównania, średni miesięczny nakład największego miesięcznika w Polsce w 2017 r. wynosił 450 tysięcy).
W ciągu dwunastu lat Niepokalanów stał się największym wydawnictwem w kraju. W tym czasie przeżył zasadniczą przemianę innowacyjną – od najbardziej prymitywnego do najnowocześniejszego parku maszynowego, od samouków do wysoko wykwalifikowanych drukarzy, zecerów i mechaników, od jednego biurka redaktora do oddziałów redakcyjnych rozsianych po całym kraju i posługujących się dalekopisem, który wówczas był nowością w świecie wydawniczym. Przed wybuchem drugiej wojny światowej oprócz „Rycerza Niepokalanej” wydawano tam również pięć miesięczników, tygodnik, dziennik, liczne książki, broszury i ulotki. W czasie drugiej wojny światowej, pomimo paraliżu działań organizacyjno-wydawniczych Niepokalanowa, św. Maksymilian kontynuował działalność klasztoru, pomagając okolicznej ludności, przesiedleńcom i uciekinierom. W warsztatach naprawiano narzędzia pracy dla rolników, przyjmowano i karmiono głodnych czy bezdomnych. W kaplicy zaprowadzono wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu. Starano się utrzymać łączność z członkami Rycerstwa Niepokalanej rozsianymi po kraju.
Wielki sukces miasta Niepokalanej oraz stowarzyszenia MI można wytłumaczyć niezwykłymi kompetencjami i zmysłem organizacyjnym świętego Założyciela, który potrafił połączyć nadprzyrodzone działanie łaski z wykorzystaniem najnowszych odkryć techniki i nauki. Maksymilian wcielił w życie szereg nowatorskich rozwiązań, wśród których na szczególną uwagę zasługują rozwiązania z dziedziny teorii organizacji, zarządzania i przywództwa. Było to możliwe dzięki szerokiej współpracy pomiędzy ojcem Kolbe a polskim pionierem teorii organizacji naukowej, profesorem Karolem Adamieckim, wykładowcą Politechniki Warszawskiej oraz założycielem i dyrektorem Instytutu Naukowej Organizacji i Kierownictwa. Adamiecki tak później wspominał swoje spotkanie z założycielem Rycerstwa Niepokalanej: „Zjawienie się u mnie ojca Maksymiliana Kolbe było dla mnie wielkim przeżyciem. Nasze idee, choć zmierzające do celu zdawałoby się na innych drogach, mam wrażenie, że oto się spotkały, by odtąd wzajemnie się wspierać. Niepokalanów będzie wspaniałym, jedynym, żywym sprawdzianem nauki organizacji pracy zbiorowej, wprowadzonej w praktyczną działalność”. Do współpracy z Instytutem został oddelegowany brat Wawrzyniec Maria Podwapiński. W Niepokalanowie stał się on odpowiedzialny za prowadzenie tzw. „sekretariatu usprawnień”, w ramach którego w grodzie Niepokalanej dokonano szeregu usprawnień: zorganizowano bibliotekę redakcyjną oraz doradzono reorganizację innych bibliotek, przeprowadzono wstępną restrukturyzację Niepokalanowa w duchu MI, przedłożono kierownictwu projekty usprawnień poszczególnych działów, przeprowadzono prace usprawniające funkcjonowanie wydziału biurowo-ekspedycyjnego, utrzymania i budowlanego, zorganizowano system kartotek ilustracyjnych i instrukcyjnych, udzielono porad organizacyjnych braciom z różnych działów, przeprowadzono wśród nich cykl wykładów dotyczących teorii naukowej organizacji. Dodatkowo, w ramach współpracy Niepokalanowa z Instytutem, bracia uczestniczyli w kursach, a brat Wawrzyniec stał się aktywnym referentem zebrań Instytutu. Proponowano także, aby publikował swoje referaty w czasopiśmie „Przegląd Organizacji”. Z Instytutu wysyłano do Niepokalanowa w przystępnych cenach podręczniki organizacji poszczególnych działów przedsiębiorstwa. W 1938 roku korespondencja między dwoma instytucjami pozostawała bardzo ożywiona. Bracia brali wówczas udział w kursach, wykładach, projekcjach filmów. Pomimo rozmiarów, do których z czasem rozrósł się Niepokalanów, w funkcjonalnym podziale pracy nie było mechanicznej bezduszności. Ojciec Kolbe starał się inspirować swoich braci, wyrabiać w nich zmysł odpowiedzialności i samodzielności. Szanował inicjatywę i pobudzał wynalazczość. Każdy z pracujących braci mógł poddawać pomysły, składać wnioski i plany, które były brane pod uwagę przez przełożonych. Jak przyznają wszyscy świadkowie, było to możliwe dzięki powszechnej nadprzyrodzonej ufności do Niepokalanej.
Dzięki działalności wśród wiernych Niepokalanów rozwijał się nie tylko wewnętrznie, ale także na zewnątrz. Dbając o to, aby pisma trafiały do jak największej liczby odbiorców, klasztor niepokalanowski zorganizował doskonałą dystrybucję czasopism. Rozprowadzał je przez oddziały redakcyjne, które zakładano w dużych miastach, przez parafie, klasztory, organizacje kościelne, a nawet przez szkoły i zakłady pracy. Angażowano do tego zarówno zakonników, jak i członków MI. Dla pozyskiwania nowych czytelników zorganizowano szeroko zakrojone działania promocyjne i reklamowe. Maksymilian, chcąc, aby czasopisma szybko docierały do odbiorców, rozbudowywał własne środki transportu. Planował nawet transport samolotowy, aby jego pisma jeszcze szybciej i skuteczniej trafiały do czytelników. Rozbudowując własny transport, uniezależniał się od instytucji państwowych i prywatnych, które w latach międzywojennych często strajkowały, co opóźniało kolportaż. Dzięki tej strategii Niepokalanów pozostał mniej wrażliwy na koniunktury gospodarcze i społeczne w kraju. Mniej reagował na kryzysy, które dotykały i paraliżowały inne wydawnictwa. Zasada samowystarczalności obowiązywała także w innych dziedzinach aktywności klasztoru Niepokalanej. Bracia i ojcowie jak najwięcej rzeczy starali się robić sami. Nie tylko zorganizowali sami całe olbrzymie wydawnictwo, ale także budowali mieszkania, elektrownię, różne warsztaty rzemieślnicze, urządzenia gospodarcze i przedmioty codziennego użytku. Wielu zakonników wykształciło się na doskonałych fachowców: stolarzy, murarzy, elektryków, monterów, ślusarzy, tokarzy, zecerów, introligatorów, ogrodników. Z czasem Niepokalanów dysponował własnymi zegarmistrzami, kamieniarzami, mechanikami, fotografami, malarzami, muzykami, dziennikarzami, felczerami oraz dentystami. Ojciec Maksymilian starał także przyciągać czytelników treścią i formą pism. Dostosowywał je do poziomu oświaty, kultury i typu religijności przeciętnego odbiorcy, dbając o to, by były zrozumiałe i bliskie potrzebom wszystkich czytelników. Nadał im charakter ogólny i zapewnił różnorodność treści. Zadbał także, aby „Rycerz Niepokalanej” docierał do warstw osób najuboższych. Wiele tysięcy egzemplarzy wysyłano za darmo do indywidualnych odbiorców, którzy chcieli czytać „Rycerza Niepokalanej”, a nie mieli go za co kupić, a także do koszar, więzień, szkół, zakładów poprawczych, sierocińców, folwarków, fabryk. Działalność Niepokalanowa zyskiwała coraz szersze uznanie zarówno wśród władz kościelnych, jak i państwowych, a ideał Maryi docierał pod coraz więcej strzech i do coraz liczniejszych serc.
Podobne miasto Niepokalanej pod nazwą Ogród Niepokalanej – Mugenzai no Sono – założył wraz z współbraćmi w Nagasaki w Japonii. [przyp. red.]
[Cor Eorum, na postawie: L. Dyczewski OFMConv, Niepokalanów wspólnotą zakonną i ośrodkiem apostolskiej działalności w latach Polski niepodległej, w: Wspólnota miejscem tworzenia, pod red. L. Dyczewskiego OFMConv, Wyd. OO. Franciszkanów, Niepokalanów 1992, A. Czech, Pionierzy naukowej organizacji, w: Zrozumieć Świętego Maksymiliana, pod red. bp. B. Bejzego, Wydawnictwo OO. Franciszkanów, Niepokalanów 1991.]
Francisco Arias (1533-1605), jezuita z Hiszpanii, studiował na Uniwersytecie w Alcalá, później był profesorem teologii scholastycznej w Kordobie i profesorem teologii moralnej w College of Santa Catalina. Pełnił również funkcję rektora kolegiów w Trigueros i Cádiz. O. Arias był powszechnie uważany za świętego; był znany z daru modlitwy i ducha pokuty. Był szczególnie oddany opiece nad czarnoskórymi, więźniami i chorymi. O. Arias jest autorem licznych dzieł o tematyce duchownej. Jego prace polecał św. Franciszek Salezy, cenił go też św. Jan z Avila, doktor Kościoła.
Rene Marie de La Broise (1860-1906), kapłan Towarzystwa Jezusowego i profesor Institut Catholique w Paryżu.
Podobnie jak św. Alfons M. Liguori i św. Maksymilian M. Kolbe propagował tezę, że wszystkie łaski otrzymujemy przez Maryję.
Jako pierwszy sformułował definicję dogmatyczną o powszechnym pośrednictwie Najświętszej Maryi Panny w porządku łaski (1896, 1900).
Pisał także na ten temat artykuły, które prezentował m.in. podczas drugiego Kongresu Mariologicznego w r. 1902 w Fribourgu (Szwajcaria). Na kongresie tym Jean-Vincent Bainvel prezentował artykuł pt. „Maryja, Matka Łaski”, cytując de Broise jako autora tezy, że zdefiniowanie macierzyństwa duchowego Maryi i Jej roli w dystrybuowaniu wszystkich łask uzyskanych przez Chrystusa, jest istotniejsze niż zdefiniowanie Jej Wniebowzięcia. Zainspirowany tym Francois Xavier Godts, Redemptorysta z Belgii, jako pierwszy opublikował książkę promującą definicję dogmatyczną o powszechnym pośrednictwie Maryi.
W tym samym czasie belgijska karmelitanka, Matka Madeleine od Jezusa (Madeleine Dupont), otrzymywała objawienia Jezusa proszącego o ustanowienie dogmatu o pośrednictwie Jego Matki. W r. 1906 odwiedził ją biskup Belgii, Joseph Mercier, którego poprosiła ona o to, aby rozmawiał z papieżem Piusem X na temat definicji dogmatycznej. Biskup Mercier od r. 1907 rozpoczął publicznie opowiadać się za Maryją jako Distributrix Łaski Bożej, Matce Bożej Łaski, Pośredniczce (Mediatrix) oraz podejmował liczne działania na rzecz zdefiniowania dogmatu oraz ustanowienia szczególnego święta. To drugie już zostało urzeczywistnione; dnia 31 maja Belgia oraz wszystkie diecezje, które zechcą, obchodzą Święto Maryi, Pośredniczki Wszystkich Łask. Kardynałowie przydzielili też maksymalną możliwą do zdeponowania przez nich liczbę dni odpustu (200) za odmówienie modlitwy: „Maryjo, Matko Chrystusa, módl się za nami. Maryjo, Matko Kościoła, módl się za nami. Maryjo, Powszechna Pośredniczko rodzaju ludzkiego, oręduj za nami”.
Źródło: Mary at the Foot of the Cross, VII: Coredemptrix, Therefore Mediatrix of All Graces. Acts of the Seventh International Symposium on Marian Coredemption, 2006, Fatima, Portugal (Published by Academy of The Immaculate New Bedford, MA, 2008)
św. Ludwik M. Grinion de Montfort
Urodził się 31 I 1673 r. w bretońskim miasteczku Montfort we Francji jako drugi z 18 dzieci Jana Baptysty i Joanny. Jego ojciec był adwokatem. Rodzice św. Ludwika wywodzili się ze znanego we Francji szlacheckiego rodu, choć nie byli ludźmi zamożnymi. Nasz Święty, jak i jego brat postanowił zostać kapłanem; sześć sióstr obrało stan zakonny. Początkowo uczył się w miejscowej szkole, następnie w słynnym kolegium jezuickim w Rennes, natomiast teologię studiował u sulpicjanów w Paryżu. W roku 1700 został wyświęcony na kapłana i obrał swój program pracy kapłańskiej, który można streścić w następujących słowach: „Odczuwam wielkie pragnienie umiłowania Pana naszego i Jego świętej Matki. Chciałbym jako prosty i ubogi kapłan uczyć biednych wieśniaków i zachęcać do nabożeństwa do świętej Dziewicy” (W. Zaleski). Po święceniach pracował jako kapelan szpitala w Poitiers (1701 — 1703) i tu razem z Marią Ludwiką Trichet założył żeńskie zgromadzenie Córek Bożej Mądrości, przeznaczając je do opieki nad chorymi. Następnie, zgodnie ze swoim postanowieniem, poświęcił się pracy misjonarskiej. Był wędrownym misjonarzem, odwiedzał mieszkańców miast, miasteczek, osad, wsi. Wygłosił w swoim kapłańskim posługiwaniu blisko 200 misji i rekolekcji. Poszczególne misje trwały około 5 tygodni. Św. Ludwik głosił kazania, uczył religijnych śpiewów, spowiadał, zapisywał uczestników misji do bractw (religijne stowarzyszenie świeckich): Różańca Świętego, Pokutników, 44 Dziewic, Milicji św. Michała i Przyjaciół Krzyża. Działalność misjonarską wzmacniał swoim intensywnym życiem duchowym, modlitwą i licznymi umartwieniami. Duszpasterstwo św. Ludwika nie podobało się miejscowym księżom (był dla nich konkurencją, traktowano go jako intruza). Wśród jego wrogów byli też janseniści (między innymi głosili predestynację, czyli przeznaczenie pewnych kategorii ludzi do zbawienia, innym grupom tego odmawiano), których w swojej działalności zwalczał.
Św. Ludwik wiele wycierpiał w swoim życiu, miał bowiem, jak wyżej wspomniano, licznych przeciwników. „Całe jego życie było nie tylko ustawiczną walką z przeciwnościami, ale na pozór jedną wielką porażką. Ile trzeba było świętości, ile bezbrzeżnej wiary, aby nie załamać się. (…) Nie był minimalistą ani flegmatykiem. Był wielkim gwałtownikiem z tych, co porywają Królestwo niebieskie. (…) Zabraniano mu wstępu na ambonę tam, gdzie jego słowo spowodowało najwięcej nawróceń” (J. Rybałt). Przeszkadzano mu w budowie Kalwarii, Dróg Krzyżowych, które były budowane na zakończenie misji. Budowali je pod przewodnictwem św. Ludwika uczestnicy misji, zarówno szlachta, jak i mieszczanie oraz chłopi. Przepędzano go (z zazdrości) z diecezji do diecezji, mimo że papież Klemens XI pozwolił mu na głoszenie słowa Bożego w całej Francji. Św. Ludwik założył też męskie zgromadzenie Towarzystwo Maryi, polecając mu nauczanie ubogiej młodzieży, pielęgnowanie chorych w szpitalach i przytułkach oraz niesienie pomocy tym, którzy o nią poproszą.
Św. Ludwik słynął z umiłowania Matki Bożej i gorącego do Niej nabożeństwa. Oddał się Jej w niewolę miłości na wyłączną własność. Wierzył w Jej potężne pośrednictwo u Boga i uważał, że przez Nią łatwiej iść do Chrystusa. Napisał w celu propagowania tego nabożeństwa „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” W rozdziale: „Totus Tuus” (zawołanie biskupie papieża Jana Pawła II) — „Cały Twój” pisał: „Ponieważ cała doskonałość nasza polega na upodobnieniu się do Jezusa Chrystusa, na zjednoczeniu z Nim i poświeceniu się Jemu, dlatego najdoskonalszym z nabożeństw jest niewątpliwie to, które nas najdoskonalej upodabnia do Jezusa Chrystusa, najściślej z Nim jednoczy i całkowicie Jemu poświęca. Ponieważ ze wszystkich stworzeń najpodobniejsza do swego Syna jest Maryja, dlatego spośród wszystkich nabożeństw tym, które duszę najpełniej poświęca naszemu Panu i z Nim jednoczy, jest nabożeństwo do Najświętszej Panny, Jego Matki. Im bardziej dusza poświęca się Maryi, tym pełniej będzie należeć do Jezusa Chrystusa. Dlatego doskonałe poświecenie się Jezusowi Chrystusowi jest niczym innym, jak doskonałym i całkowitym oddaniem się Najświętszej Pannie. Na tym polega nabożeństwo przeze mnie głoszone” (Kalendarz Liturgiczny Archidiecezji Białostockiej 2004 — 2005, s. 247). Nabożeństwo św. Ludwika praktykowali papieże: św. Pius X, Benedykt XV i Pius XI. Czynił to też papież Jan Paweł II.
Wyczerpany nadmierną pracą św. Ludwik odszedł do Pana w wieku 43 lat 28 IV 1716 roku. Beatyfikował go papież Leon XIII w roku 1888, natomiast kanonizował papież Pius XII w roku 1947. Jego grób znajduje się w kościele w St. Lament-sur-Serve.
[ks. Stanisław Hołodok]
Franz Seraph Hattler urodził się w Anras w r. 1829 in Anras, zmarł 13. października 1907 r. Od 1842 Franz Seraph Hattler był uczniem gimnazjum franciszkańskiego w Lienz, w 1844 przeniósł się do gimnazjum w Bozen. W r. 1852 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego i został wyświęcony na kapłana w 1860 r. W latach 1865-1882 o. Hattler mieszkał w Kalksburgu pod Wiedniem i pracował tam w Jezuickim Kolegium jako profesor religii, filozofii i literatury niemieckiej. Był także przełożonym Sodalicji Mariańskiej.
Jest autorem wielu książek, zwłaszcza propagujących kult Najświętszego Serca Jezusowego, ale pisał także teologiczne prace naukowe. Niektóre z jego książek doczekały się wielu wydań i tłumaczeń na inne języki. W 1882 roku ojciec Hattler wrócił do ojczystego Tyrolu.
Urodził się 27 września 1696 roku w Marianelli koło Neapolu. Był najstarszym spośród ośmiorga dzieci: miał jeszcze trzech braci i cztery siostry. Jego rodzice Don Giuseppe i Ana Liguori pochodzili z rodzin arystokratycznych. Ich marzeniem była kariera urzędnicza dla swojego syna. Gdy Alfons ukończył szkołę podstawową, został wysłany na studia prawnicze na uniwersytet w Neapolu. Miał wtedy zaledwie 12 lat. Marzeniem jego ojca była kariera urzędnicza dla syna Alfonsa. Kiedy miał zaledwie 17 lat, był już doktorem obojga praw. Planowane małżeństwo (przez jego ojca) z córką księcia nie doszło do skutku (wybranka wstąpiła do zakonu, wkrótce też zmarła). Alfons po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony korupcją w sądownictwie, ku niezadowoleniu ojca porzucił karierę prawniczą. W 1723 przed obrazem Matki Bożej w Porta Alba dokonała się wewnętrzna przemiana, a jej pierwszym owocem było podjęcie studiów teologicznych.
Po 4 latach studiów w 1727 przyjął święcenia kapłańskie. Miał wówczas 31 lat. Pragnąc życia doskonałego chciał wstąpić do któregoś z zakonów lub do kongregacji misyjnej. Jednakże brak konkretnej decyzji spowodował, że poświęcił się pracy apostolskiej z młodzieżą rzemieślniczą i robotniczą. Gromadził ją w dni wolne od pracy i uczył prawd wiary. W ten sposób zasłynął jako wspaniały kaznodzieja.
Kontakt z rodziną Sióstr Nawiedzenia zaowocował przekształceniem ich w Kongregację Zbawiciela – wspólnotę kontemplacyjną. W ten sposób została zapoczątkowana żeńska gałąź redemptorystów.
Św. Alfons dostrzegł też wiele osób nie mających dostatecznej opieki duszpasterskiej. Powoli dojrzała myśl do założenia zgromadzenia zakonnego, które oddałoby się pracy wśród najbardziej opuszczonych i zaniedbanych. Tak powstało w roku 1732 Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela. Zatwierdził je papież Benedykt XIV w 1749 roku.
W 1762 roku papież Klemens XIII mianował Alfonsa biskupem w miejscowości S. Agata dei Goti. 66 letni biskup w sposób niezwykle gorliwy pełnił swoje obowiązki. Wiele czasu poświęcał na spotkania z kapłanami, reformował klasztory, przyczyniał się do budzenia powołań kapłańskich i zakonnych. Wszelkie dochody przeznaczał na pomoc dla ubogich i fundacje nowych placówek Kongregacji Najświętszego Odkupiciela.
Nadmierne trudy, wiek i surowy tryb życia wyniszczyły jego organizm tak, że postanowił poprosić papieża o zwolnienie z obowiązków pasterza diecezji. Po 13 latach pasterzowania w 1775 roku powrócił do swoich duchowych synów. Mając wówczas 71 lat cały czas rozwijał się naukowo i pracował jako teolog.
Alfons Liguori był ekspertem w tym, co dzisiaj nazywane jest teologią pastoralną. W swojej kapłańskiej pracy wygłosił ponad 500 misji i rekolekcji. Najwięcej jednak zasłużył się Kościołowi Chrystusa jako pisarz, jeden z najpłodniejszych, jakich znają dzieje chrześcijaństwa. Do dzieł, które mu zjednały największą sławę, należą: Teologia moralna, Uwielbienia Maryi, które zdobyły aż 324 wydania w różnych językach; rekordową popularność osiągnęła mała książeczka Nawiedzenie Najśw. Sakramentu i Najśw. Maryi Panny, która doczekała się ponad 2000 wydań w różnych językach. Łącznie wymienia się 160 tytułów prac, napisanych przez św. Alfonsa, których liczba wydań sięgnęła 17 125 w 61 językach. Św. Alfons pisał dla wszystkich: dla kapłanów, kleryków, zakonników, spowiedników, wiernych. Dzieła jego obejmują teologię dogmatyczną, moralną i ascetyczną.Św. Alfons Liguori zmarł w wieku 91 lat 1 sierpnia 1787 r. Sława jego świętości była tak wielka, że Pius VI już w 1796 roku nakazał rozpoczęcie kanonicznego procesu. W 11 lat potem (1807) został ogłoszony dekret o heroiczności jego cnót. Pius VII dokonał jego uroczystej beatyfikacji w 1816 roku, a Grzegorz XVI dokonał jego kanonizacji w 1839 roku. Tytuł Doktora Kościoła nadał mu papież Pius IX w 1871 roku. 26 kwietnia 1950 roku papież Pius XII ogłosił św. Alfonsa patronem spowiedników i profesorów teologii moralnej, adwokatów, osób świeckich, teologów, zwłaszcza moralistów. W ikonografii przedstawiany jest w czarnej, zakonnej sutannie lub w szatach biskupich. Czasami trzyma krzyż lub ma różaniec na szyi. Bywa, że stoi przy nim anioł z pastorałem i mitrą.
[źródło: ojcowie Klaretyni, Patronowie zgromadzenia]
Réginald Garrigou-Lagrange (imię chrzestne: Marie Aubin Gontran) urodził się 21 lutego 1877 r. w Auch, w południowo-zachodniej Francji. Zmarł 15 lutego 1964 r. w Rzymie. W wieku dwudziestu lat zrezygnował ze studiów medycznych w Bordeaux i wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego w Amiens, gdzie w 1900 r. złożył śluby zakonne, a dwa lata później przyjął święcenia kapłańskie. Studiował filozofię i teologię w Flavigny-sur-Ozerain i na paryskiej Sorbonie, a od 1909 r. przez pół wieku wykładał metafizykę i apologetykę na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza w Rzymie – Angelicum – w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył sekcję ascetyki i mistyki, z której zrodził się później Instytut Zagadnień Życia Wewnętrznego. Był precyzyjnym i uważnym komentatorem oraz interpretatorem pism św. Tomasza z Akwinu i św. Jana od Krzyża.
Zaufany doradca papieży: Benedykta XV (1914-1922), Piusa XI (1922-1939) i Piusa XII (1939- 1958), a także doradca ds Świętego Oficjum za pontyfikatu Piusa XII.
Jako student Sorbony przekonał się, że nowożytni filozofowie nie oferują metod służących poznawaniu rzeczywistości. Właściwą do tego celu metodę znalazł w filozofii Arystotelesa. Podobnie jak Doktor Anielski – św. Tomasz – posługiwał się nią w swojej pracy badawczej. Napisał ponad 500 prac naukowych.
Jak zgodnie wskazują znawcy dorobku Garrigou-Lagrange’a, był on czołowym neotomistą XX w., który – wcielając w życie wskazania papieża Leona XIII zawarte w encyklice Æterni Patris (1879) – wnikliwie komentował myśl teologiczną św. Tomasza z Akwinu, zwłaszcza z zakresu metafizyki i teorii poznania, a „stojąc na stanowisku realizmu poznawczego, bronił możliwości poznania bytu m.in. poprzez zmysł wspólny i abstrakcję intelektualną”. Jego podręcznik do teologii fundamentalnej (Theologia fundamentalis secundum Sancti Thomae doctrinam. Pars apologetica. De revelatione per Ecclesiam catholicam proposita), który był podstawą nauczania w wielu ośrodkach akademickich i seminariach duchownych, stanowił syntezę myśli tomistycznej. Z prób systematycznego przedstawienia dorobku Akwinaty Garrigou-Lagrange nie zrezygnował do końca swego życia, czego dowodem jest jego La Synthèse thomiste (1951).
Inspiracje św. Tomaszem wyraźne są również w dwutomowym dziele Garrigou-Lagrange’a poświęconym życiu wewnętrznemu człowieka: Les Trois âges de la vie intérieure, prélude de celle du ciel (1938-1939).
W definiowaniu „życia wewnętrznego” Garigou-Lagrange wychodzi od doświadczenia człowieka, który w samotności obcuje ze swymi myślami, i przytacza inspirowany Summą Teologiczną przykład egoisty, który „zaczyna nienawidzić siebie dlatego, że zanadto siebie miłował”. „Obcowanie wewnętrzne egoisty z samym sobą – konkluduje – prowadzi (…) do śmierci, więc nie jest życiem wewnętrznym”. Istotą życia wewnętrznego jest zwrócenie się duszy ku Bogu – źródłu życia. „Życie wewnętrzne – podkreśla Garrigou-Lagrange – jest właśnie wzniesieniem i przekształceniem obcowania wewnętrznego każdego człowieka z samym sobą, gdy zmierza ono do tego, aby stać się obcowaniem z Bogiem”. Nieco dalej definiuje „życie wewnętrzne” w odniesieniu do Boga jako celu ostatecznego: „Jest to życie nadprzyrodzone, które przez prawdziwego ducha wyrzeczenia i modlitwy sprawia, że dążymy do zjednoczenia z Bogiem, oraz prowadzi nas do Niego”.
[ Źródło: W oparciu o: Katarzyna Sonnenberg, Szkoła Teologii]
Henri Lasserre (1828-1900) urodził się we Francji, studiował prawo, jednak zajął się dziennikarstwem. Jednym z najistotniejszych wydarzeń w jego życiu było uzdrowienie z postępującej i nieuleczalnej ślepoty w dniu 10 października 1862 r., dzięki cudownej wodzie z Lourdes. Po kilku pielgrzymkach do Lourdes, na prośbę księdza Peyramale, proboszcza z Lourdes, napisał historię Objawień Matki Bożej w Lourdes, kiedy Najświętsza Panna objawiła się Bernadecie Soubirous w 1858 roku. W wyniku rzetelnych badań i licznych wywiadów z osobami uczestniczącymi w omawianych wydarzeniach, powstało obszerne i wnikliwe studium samych Objawień oraz ich okoliczności.
Zygmunt Łoziński (1870 – 1932), Czcigodny Sługa Boży, polski kapłan katolicki, teolog, Biskup miński a następnie piński. Wykładowca Pisma św. i języka hebrajskiego w seminarium duchownym i Akademii Duchownej w Petersburgu. Wszechstronnie wykształcony, znał 12 języków – oprócz polskiego i białoruskiego rosyjski, francuski, niemiecki, włoski, angielski, łotewski, litewski, łaciński, grecki, hebrajski i asyryjski. Prześladowany przez bolszewików, kilkukrotnie aresztowany i więziony, niezmiennie wierny duszpasterz. Twórca seminarium duchownego w Pińsku. Zmarł w opinii świętości w Wielką Sobotę, po długich i ciężkich cierpieniach, nieustannie wielbiąc Pana Jezusa.
„Umarł w roku 1932. I już przy grobie dzieją się cuda. św. Andrzej Bobola, apostoł piński, wzbudził sobie następcę. Na nowo ustanowionej stolicy pińskiej zasiadał jako pierwszy pasterz duch wielkiej miary.
Obecność jego sprawiała radość ludziom. Trudno było sobie wyobrazić dostojnika Kościoła łatwiejszego w obcowaniu, prostszego, przystępniejszego. Nie miał w sobie ani trochę sztywności. Nie dzieliło go nic od ludzi — łączyła ze wszystkimi wielka miłość człowieka.
Ta miłość ewangeliczna czyniła mu bliskim każdą istotę, odkupioną krwią Chrystusowa — tę nawet, która trwała w błędzie, która trwała w grzechu. Dlatego nie był odgrodzony żadnym murem od ludzi innej rasy, wiary, przekonań. Zbliżał się, by po móc w cierpieniach ciała, by zbawiać dusze. Miał w sobie w najwyższym stopniu wdzięk duszy — to, co czyni obecność czowieka przyjemną, dając wrażenie piękna, harmionii, dobroci. Rozsadzała tę niezmiernie żywotną naturę bujna energia — zostawiał wrażenie ruchliwości, dążenia naprzód, wiecznego zaprzątnięcia ogromem spraw — a nie hieratycznego spokoju i majestatycznej powolności. Obecność jego ożywiała, pobudzała do pracy wewnętrznej, do podjęcia wielkich zadań.
Każdy, kto do niego podchodził, był potraktowany, jako ktoś znaczący, interesujqcy, wzbudzający sympatię. Bo każda dusza była mu droga w Chrystusie.
Wielki rozum, wielka kultura intelektualna pozwalała mu przemawiać do ludzi twórczych ich językiem, a do prostaczków — łatwymi słowami, natchnionymi wielkim pragnieniem ich zbawienia. Nadprzyrodzone zjednoczenie z Bogiem dawało się wyczuwać w Biskupie w każdej chwili.
Uderzał w nim heroizm i nieustępliwe, odważne stawianie czoła nieprawdzie. Nie znał on paktowania ze złem, kompnomisów. Nie lękał się śmierci.
Płonął wewnętrznie światłem żywym — dlatego robił wrażenie wartkiego, płynącego potoku — nigdy zastoju.
Miał oczy jasne, zapatrzone w wieczność, a jednocześnie widzące wszystkie najbliższe, drobne sprawy tego świata. Potrafił żyć ze swymi diecezjanami, jak z bliskimi przyjaciółmi, których się zna do głębi, o których troskach się pamięta.
Kto miał szcząście zetknąć sią z nim w życiu, zachowywał wrażenie, jakby przesunąła sią po nim jasna smuga. Postać Biskupa była, jak linia promienna w przestrzeni. Zostawało po obcowaniu z nim uczucie słodyczy i uspokojenia, uczucie odnowy sił duchowych.
Pisał: „Różne miałem projekty na przyszłość. Już to niebieski kołnierz studenta uniwersytetu przedstawiał się, jako cel najbliższy, to znowu — paradowałem w myśli po ulicach Petersburga w mundurze górników, gdy oto coś dziwnego się stało. 8 września w w dzień Narodzenia Matki Boskiej, ujrzałem się ni stąd ni zowąd w sutannie. Nie wiedziałem, czy to sen, czy jawa, ale, gdym się w celi przespał, gdym wreszcie posłyszał wykłady filozofii i to po łacinie — wtedy już musiałem przyznać, że jestem zapewne rzeczywiście alumnem seminarium archidiecezji mochylewskiej — i pogodziłem się z przeznaczeniem”.
Zaraz po święceniach Biskup otrzymuje katedrę Pisma św. w seminarium duchownym [w Petersburgu], a jednocześnie daje lekcje religii w gimnazjum. Młodszy brat jego, Konstanty, mieszkał przy nim, chodzqc do szkoły handlowej. Pewnego razu, w dzień ’galówki’, święta rodziny cesarskiej, cała szkoła miała iść do cerkwi. Konstanty nie chciał iść, gdyż, jako katolik, rozumiał, że nie powinien uczestniczyć w nabożeństwie innego wyznania. Pociągnęli go jednak koledzy Rosjanie i znalazł się w cerkwi. Ale kiedy wszyscy uklękli, on jeden stał. Władze i nauczycielstwo były oburzone. Posądzono o rewolucyjność Konstantego i jego opiekuna — ks. Zygmunta. Ten się tłumaczył, że ustawy zabraniają przymuszania innowierców do uczestniczenia w nabożeństwach prawosławnych i że brat jego, jako katolik, nie mógł postąpić inaczej. Kazano mu to odwołać w przeciągu 24 godzin. Ks. Łoziński nie odwołał. Aresztowano go i wywieziono do klasztoru w Agłanie, na Łotwie. Był to klasztor podominikański, w którym rząd rosyjski osadzał księży — Polaków za opór przeciw prawosławiu lub za działalność patriotyczną. Ks. Łoziński, który w Petersburgu rozwijał szeroką działalność, zwracając się do katolików różnych narodowości, znalazł się w zapadłym kącie, wśród ludu, którego języka nie rozumiał. Chcąc jednak działać i tu dla zbawienia dusz, uczy się języka łotewskiego, a tymczasem kościelny — człowiek miejscowy — tłumaczy mu kazania na język łotewski. Ks. Łoziński uczy się ich na pamięć i w ten sposób wygłasza słowo Boże. Po półtora roku umie już po łotewsku. Miał przebyć w tym więzieniu trzy lata, ale po dwóch latach rodzice jego wystarali się o zwolnienie go.
Teraz idzie na pracę duszpasterską w Rosji, w olbrzymiej diecezji mohylewskiej. Jest wikariuszem w Smoleńsku, Tule i Rydze. Potem otrzymuje probostwo w Kalwarii pod Mińskiem, skąd przechodzi do Mińska. I znowu jest w Petersburgu, wraca na katedrę Pisma św. w Akademii duchownej, jest profesorem i inspektorem w seminarium.
Nie zaspakajało to jednak głodu apostolstwa, który trawił go przez całe życie. Towarzyszy na wizytacjach pasterskich po całej Rosji biskupom Symonowi, Szembekowi i Kluczyńskiemu. Z biskupem Cieplakiem przejechał całą Syberię, aż do Sachalinu. Byli tam potomkowie zesłańców polskich, byli Polacy, którzy aż tu zawędrowali w poszukiwaniu chleba, byli zesłańcy polityczni.
W seminarium w Petersburgu, a potem, opiekując się stworzonym przez siebie seminarium w Pińsku, zajmuje się klerykami z niezwykłą serdecznością. Interesuje się nimi w chorobie, wspiera uboższych.
Pomimo, że wszędzie oddaje tyle czasu miejscowym katolikom, nie zaniedbuje studiów biblijnych. Aby pogłębić swą wiedzę, jedzie na studia do Insbrucku, Monachium, Rzymu, Jerozolimy.
Wojna światowa zastaje ks. Łozińskiego w Rosji. Jest duszpasterzem dla jeńców wojennych, dla zesłańców, dla wysiedlonych z większych ośrodków obcych obywateli, dla polskich uchodźców.
Ober — Ost się załamał wraz z przegraną Niemców. Kiedy wojska ich odeszły, miejsce ich zajęli bolszewicy. Biskup ostro protestował przeciwko świętokradztwom i nadużyciom bolszewików. Miano go aresztować. Biskup stał wobec straszliwej grozy męczeństwa, więzienia czerezwyczajki z jej okropnościami albo śmierci ’pod ścianką’. Odważnie czekał swego
losu. Pewnie radowała go możliwość męczeństwa za prawdę Chrystusa.
Ale przyszli księża i lud błagać go na kolanach, by ocalił się dla nich. Łzy ich wzruszyły Pasterza. Zgodził się ukryć przed bolszewikami. Przebrany w chłopski samodział, ukrywa się po lasach i norach, po wsiach i szlacheckich zaściankach. Z nędznych chat, z zarośli i stogów sprawuje rządy swojej diecezji. Musi prowadzić życie nad wyraz nędzne — głoduje nieraz. Przy bolszewikach wsie, doszczętnie ogołocone, żywiły się lebiodą, korą, piekły chleb z paproci lub na pół z trocinami. Lekarze po operacji przypuszczali, że trociny te poraniły Biskupowi wnętrzności. Wrzody na jelitach pozostały przez dziesięć lat, a nikt nie wiedział o tych jego cierpieniach, z którymi żył i pracował.
Pięć miesięcy ukrywał się Biskup. W sierpniu 1919 r. wojska polskie zajęły Mińsk. Biskup wrócił do swej stolicy i pracował dalej gorliwie, ciesząc się powszechną miłością. Jego stosunek do mniejszości [narodowych, których wówczas w Mińsku było b.wiele i Biskup przemawiał do nich w j. białoruskim], słuszny ze stanowiska Kościoła, nie podobał sie Polakom. Spotykała go niecheć i zarzuty ze strony polskiej.
Następuję ofensywa bolszewicka 1920 r. Wojska polskie muszą opuścić Mińsk. Przed krwawą rozprawą czerezwyczajek uchodzą działacze polscy, peowiacy, ludzie, którzy w oczach bolszewików są ’burżujami’, czy po prostu dobrymi Polakami,
kochającymi Ojczyznę. A gdzież jest Pasterz? Czy również przygotowuje sie do ucieczki? Nie, Pasterz zostaje ze swoją owczarnią.
Tym razem nie pomogą łzy i błagania wiernych. Biskup w pocie czoła pomaga dźwigać [bagaże do pociągów podczas ewakuacji] — prędzej, prędzej — niech jak najwięcej ludzi się ocali — bolszewicy już blisko… Dźwiga, jak prosty tragarz — ten Dostojnik Kościoła. Odszedł ostatni pociąg. Biskup błogosławi go, stojąc na peronie, spracowany, ocierając spocone czoło.
Pasterz udaje się do katedry. Tam skupiła się garstka pozostałych Polaków. Jaki będzie ich los? Ale jaki będzie los Ojczyzny?
I Biskup intonuje ’Boże, coś Polskę’…
Oczywiście bolszewicy, którzy nie zostawili w spokoju nawet umarłego świętego Andrzeja Boboli — nie znieśli też obecności żywego świętego. Aresztowano go i wywieziono do Moskwy. [Nakłaniano do podpisania zobowiązania do nie występowania przeciwko bolszewikom. Odmówił.] Bolszewicy grożą, zdwajają dokuczliwości i niewygody… Ale nie śmią go zamordować. Głód, pożywienie ohydne, niezdrowe, niedostateczne, nękanie brutalnymi śledztwami — wszystko to odbiło sie na zdrowiu Biskupa. Był przez cały czas zupełnie spokojny. Napisał w wiezieniu swoje Rozważania majowe dla użytku duchowieństwa. Pracę tą już przedtem naszkicował — teraz wykończył ją tylko.
We wrześniu 1925 r. [już uwolniony] Biskup przeniósł sią do Pińska. Poprzedniego dnia przybył do Horodyszcza i tam zanocował. Wyjechała po niego część marynarki wojennej i duchowieństwo. Przyjmowała go radośnie ludność, wyszły na spotkanie delegacje wszystkich wyznań i narodowości. Kiedy przemówił rabin, Biskup, jako biblista, ku wielkiemu zdumieniu obecnych, odpowiedział mu po staro-hebrajsku. Ciążka była tu praca. Diecezja pińska składa sią przeważnie z prawosławnych i żydów. Są też i różne sekty. Biskup wszystkich uważał albo za swe owce, albo za synów marnotrawnych, których trzeba przywieść w progi Ojca. Obejmował wszystkich miłością — i wiernych, i zbłąkanych.
Brak było w diecezji księży. Nędzne parafie w zapadłych kątach nie nęciły nikogo. Musiał sobie Pasterz swoich pomocników sam wychować. Zorganizował też seminarium. Trzeba było prowadzić procesy o zwrot kościołów katolickich, zagrabionych przez carat. Trudna była to praca. Lud był ciemny, zupełnie nie rozumiejący prawd wiary, pijacki, niemoralny, gnębiony nędzę w tym kraju błot i wód. Wizytacja pasterska była bardzo trudna. Trzeba było docierać do zapadłych wsi, futorów, oddalonych od kościoła lub kaplicy nieraz kilkadziesiąt kilometrów. Pomimo nękającej go choroby, której Pasterz nie zdradzał jeszcze nikomu, jeździł on ustawicznie po swej diecezji. Jeździł na nędznym chłopskim wózku, przesiękniętym dziegciem i smołą, na czółnie poleskim. Przez sześć lat rzędów diecezją dotarł do każdej parafii, niejedną odwiedził kilkakrotnie.
Przebudował gmach pofranciszkański, przystosował do potrzeb seminarium, w którym sam wykładał. Założył biliotekę w seminarium i nabył dla kurii od p. Konstancji Skirmuntt ładny pałacyk nad Piną. Pomimo braku księży, stawia swym klerykom wysokie wymagania. Chce stworzyć kler wyborowy. Pielęgnuje chorych alumnów. Wspiera ubogich — oddając wszystko, co może — nawet futro, ofiarowane przez braci kapłanów. Przez oszczędność jeździ trzecią klasą. Kiedy go pytają, dlaczego to czyni, odpowiada z humorem:
— Ponieważ na kolejach polskich nie ma czwartej klasy.
Nieraz spędza noc w kościele.
Biskup, pomimo, że traktował z miłością mniejszości narodowe, nie zawsze miał uznanie i u Białorusinów, gdyż nie przestawał być wielkim patriotą polskim. Marzył o tym, by stał się ’jeden Pasterz i Jedna owczarnia’, by z kresów można było iść do Rosji i tam miliony dusz nawracać. Modlił się za nawrócenie Rosji.
Wielkie trudy i nurtująca go choroba powaliły go w końcu na łoże boleści. Przeszedł dwie ciężkie operacje i znosząc cierpliwie i z poddaniem się woli Bożej nieludzkie męczarnie, zgasł 26 marca 1932 roku.
Na pogrzebie, na którym płakali nawet innowiercy i żydzi, odczytano zgodnie z jego wolą, list pośmiertny:
‚Dzieci moje! Bardzo niedołężnie służyłem Wam: ani słowem, ani przykładem nie umiałem być Wam przewodnikiem, jakim być należało. Wybaczcie mi winy moje. Alem Was kochał bardzo i bardzo pragnąłem oddać za Was życie me całe i zawsze prosiłem Pana Jezusa, aby mi dał dużo cierpieć dla Was i przez cierpienie wysłużyć Kościołowi to, czego nie mogła dla niego zyskać moja praca nieudolna. Byłem Wam wszystkim, wszystkim bez wyjątku, czy mi kto z Was był przychylny, czy nie, przyjacielem szczerym i oddanym…
Tym bardziej będę nim w życiu za grobem…'”
Źródło: Biskup Piński Zygmunt Łoziński, Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa 1938. [Fragmenty]
O. Fryderyk William Faber urodził się w rodzinie protestanckiej, lecz łaska Boża od dzieciństwa pracowała w tej duszy wielkiej i żarliwej. Studia wyższe ukończył w Oxfordzie, dokąd przybył nasiąknięty ideami kalwinistycznymi. Po paru miesiącach pobytu w Oxfordzie zaczęła się w nim dokonywać zmiana, pod wpływem ruchu jaki w owym czasie powstał w High Church, a na czele którego to ruchu stał John Henry Newman, późniejszy konwertyta i kardynał (oraz święty Kościoła katolickiego), a któremu Faber całą duszą był oddany. Głęboko religijna natura młodego Fabera łaknęła i szukała Prawdy i woli Bożej, nie zaś własnego zadowolenia. Choć szczerze sympatyzował z duchem cały ten ruch ożywiającym, to jednak decydujących kroków nie podejmował. Od dzieciństwa czuł powołanie do stanu duchownego, tak jednak rozumiał godność jego i powagę, że w jednym z listów z owej epoki życia pisze: »Czuję doskonale, że nie mógłbym znaleźć szczęścia a choćby tylko zadowolenia w żadnym innym stanie czy zawodzie. Powołanie do stanu duchownego opromieniało cały mój wiek chłopięcy, było jedynym snem mej młodości i to tak dalece, że czasem myślę, iż rzeczywiście Bóg mnie powołuje! Jednak poziom na jakim w moim przekonaniu stoi stan kapłański jest tak wysoki, a jednocześnie czuję, że tak bardzo do niego nie dorosłem, że chwilami zaczynam wątpić czy mógłbym godnie odpowiedzieć tak wielkiemu powołaniu«.
Ostatecznie został Faber pastorem i osiadł na parafii w Elton, skąd niemal zaraz po zainstalowaniu się wyruszył do Rzymu. Pobyt w Rzymie, prywatna audiencja u ówczesnego Papieża Grzegorza XVI i te słowa Ojca Świętego: »Oby łaska Boża wespół z twoją dobrą wolą uwolniły cię z sieci anglikanizmu, doprowadzając do prawdy Kościoła Świętego« — byłyby doprowadziły Fabera od razu w Rzymie do Kościoła, gdyby nie Neuman. Ten zaś wciąż jeszcze śledził, badał i zgłębiał. Po powrocie do Anglii objął Faber obowiązki duszpasterskie w Elton. Znana z oziębłości i obojętności religijnej trzódka jego, dawała rozległe i bogate pole jego gorliwości. Starannie unikając polemik, wybierał on takie nauki, które by wzbudzały w duszach miłość Boga i pobudzały do oddawania Mu czci należnej. Ulubionym tematem Fabera było nabożeństwo i cześć Najśw. Serca Jezusowego, przemawiające wymownie do każdego chrześcijanina. Niezależnie od własnych wątpliwości i zmagań się wewnętrznych skupiał młody pastor wszystkie swe wysiłki w gorliwej pracy o zbawienie powierzonych jego pieczy dusz. Odwiedzał chorych, pocieszał strapionych, cierpiących pouczał jak przez cierpienie mogą się uświęcać jednocząc je z cierpieniami Zbawiciela i nie żałował trudu ani wysiłku, aby podtrzymać na duchu ludzi słabej woli i dodać zachęty w ich dążeniu do dobra. Jego zupełna bezinteresowność i serdeczne oddanie się sprawom parafii w połączeniu z głębią jego nauk, ze świętością i surowością życia, zdobyły mu niebawem przemożny wpływ na umysły i serca. Zmiana jaka się w parafii wkrótce dokonała była wprost cudowną. Zwłaszcza przemożny był wpływ jego na młodzież.
W roku 1845 przeszedł na łono Kościoła Newman. Rozwiały się wreszcie ostatnie wątpliwości i wielki ten mąż, którego potężny intelekt, nie skalana prawość charakteru i czystość życia w podziw wprawiały zarówno protestantów jak katolików, ustosunkował się teraz do Kościoła z lojalnością i posłuszeństwem, równającym się wielkości jego umysłu i serca. Dotychczas on to właśnie opóźniał nawrócenie Fabera; z chwilą jednak gdy sam otrzymał łaskę wiary pospieszył natychmiast podzielić się radosną nowiną z byłym swym uczniem, przynaglając, by natychmiast poszedł za jego przykładem. Umysł Fabera od dawna był przygotowany, toteż postanowił on dłużej nie zwlekać. Dnia 16 listopada 1845 r – po raz ostatni odprawił nabożeństwo w Elton. W czasie modłów wieczornych po krótkim wstępie oznajmił parafianom, że uznawszy nie dające się w żaden sposób obronić błędy protestantyzmu, opuszcza Kościół anglikański, przechodząc na katolicyzm.
Wieść ta padła na słuchaczy jak grom z jasnego nieba. Błagano go z płaczem, aby jeszcze poddał rewizji swą decyzję… Już następnego ranka wraz ze służącym i 7 parafianami, którzy postanowili wraz z nim prosić o przyjęcie na łono Kościoła, opuścił Faber Elton. Smutek, żal i ból jego trzódki były nie do opisania; łzy lały się z oczu, a głosy łkaniem przerywane wołały za nim: »Gdziekolwiek będziesz niech Cię, Ojcze, Bóg błogosławi!« Była to chwila niewysłowionego cierpienia również dla Fabera, lecz ofiarę tę składał samemu Bogu — czy więc mógł się oglądać na to, co Jego sługę miało to kosztować? Tego jeszcze dnia wieczorem Faber i jego towarzysze przyjęci zostali do Kościoła katolickiego przez ks. dr. Wareing, biskupa Northampton. Dnia następnego przyjęli wszyscy Komunię św. i otrzymali sakrament bierzmowania. Na wezwanie O. Moore’a udał się Faber do Birmingham i tam, za aprobatą późniejszego kardynała Wisemana utworzył wraz ze swymi 8 konwertytami z Elton zgromadzenie zakonne, którego mianowany został przełożonym.
Od pierwszej jednak chwili przejścia na katolicyzm wzdychał Faber do stanu kapłańskiego, toteż po odbyciu odpowiedniego przygotowania doczekał się urzeczywistnienia najgorętszych swych pragnień i w Wielką Sobotę dn. 3 kwietnia 1846 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Przepełniony wdzięcznością ku Bogu za otrzymane tak wielkie łaski, skierował Faber całą swą energię, całą wiedzę i siły wszystkie na usługi Pana swego i Boga. Pragnął, by świat cały poznał i pokochał Prawdę jedyną; w tym celu mówił, pracował i pisał. Całe życie żyło m nim pragnienie, aby nie zginęła ani jedna dusza, Krwią Chrystusa odkupiona; w tym pragnieniu, połączonym z gołębią dobrocią i niewyczerpującą się nigdy cierpliwością leży tajemnica bogatych owoców jego duszpasterstwa.
O. F. W. Faber był do głębi duszą modlitewną; w modlitwie szukał wsparcia i pomocy nawet w najdrobniejszych swych poczynaniach. Pisząc na ten temat tak się wyraża: »Biorąc tylko na rozum trudno jest mierzyć skuteczność modlitwy; lecz niech nam dane będzie spędzić choćby tydzień na prawdziwie rzetelnej służbie Bożej, na ćwiczeniach życia duchowego, a stanie przed nami jasna ponad wszelkie ludzkie wyjaśnienia, cudowna rzeczywistość«. — A w innym miejscu mówi: »Całe doświadczenie nasze zbiega się z słowami Boga, aby nam potwierdzić, że Nieodmienny odmienić się daje modlitwie«.
W roku 1848 powrócił do Anglii O. Nemman jako przełożony Oriatorian (zakonu św. Filipa Neri). O. Faber wraz z garstką swych towarzyszy został przyjęty do tego zgromadzenia i mianowany niebawem mistrzem nowicjatu. Wobec ogromnie licznego napływu kandydatów okazała się potrzeba otworzenia nowego Domu w Birmingham, gdzie O. Faber przebywał do śmierci w charakterze przełożonego (wybierany co 3 lata, zgodnie z regułą św. Filipa).
Umarł w sile wieku, bo mając lat 49, zapatrzony w Chrystusa konającego, a wzrok jego w chwili zgonu wyrażał bezmierną słodycz i radosne jakieś zdumienie. Pomimo ogromu ciężkich obowiązków, nieodłącznych od godności przełożonego i pracy związanej z kierownictwem tysięcy dusz do niego się garnących, pozostawił O. Faber liczne prace poświęcone zagadnieniom etyki katolickiej, ascezy i życia wewnętrznego. Choć czcigodny autor umarł w roku 1863 to jednak myśli jego przedziwnie są aktualne.
[na podstawie ks. Dr S. Bross, biografia o. Fabera w dziele Dobroć, 1934]
Jean-Joseph Gaume (1802-1879), francuski teolog i pisarz, ur. w Fuans (Franche-Comté) w 1802; D. w 1879 r. Związany z diecezją Nevers, był kolejno profesorem teologii, dyrektorem małego seminarium, kanonikiem i wikariuszem generalnym diecezji. Opublikował już kilka dzieł, gdy wyjechał do Rzymu w 1841 r. Grzegorz XVI uczynił go rycerzem Zakonu św. Sylwestra. Doktor teologii Uniwersytetu Praskiego, honorowy wikariusz generalny kilku diecezji, otrzymał od Piusa IX w 1854 r. tytuł protonotariusza apostolskiego. Ojciec Gaume jest autorem wielu książek z zakresu teologii, historii, edukacji. Poszukiwał źródeł religijnego i moralnego upadku swojej epoki i wskazał na nie w renesansie, który jego zdaniem był dla społeczeństwa wznowieniem starożytnego pogaństwa i przygotował drogę dla rewolucji; por. „La Révolution”, „Histoire de la societé domestique”, „Les Trois Rome” (1857). Jego zdaniem sposobem na bolączki społeczeństwa były przede wszystkim zmiany w klasycznej edukacji, w której w podstawie programowej edukacji młodzieży właśnie w epoce renesansu znaleźli się pogańscy autorzy. Wykazał w swoich dziełach ich związek ze współczesną literaturą, mową, sztuką, filozofią, religią, rodziną i społeczeństwem. W wyniku jego działalności zostały sformułowane wskazania władz kościelnych dot. wyjaśnienia i wykorzystania w edukacji dzieł autorów pogańskich, oraz relacji świeckich dziennikarzy z władzą biskupią.
[Źródło: Les Amis du Christ Roi de France, todayscatholicworld.com]
Urodził się 16 lipca 1864 roku w Borzęcinie. W gimnazjum należał do najlepszych uczniów i dlatego otrzymał stypendium ufundowanego przez ks. biskupa Pukalskiego. Po wstąpieniu do Seminarium Duchownego od razu zwrócił na siebie uwagę jako bardzo zdolny i pobożny alumn. Przyjaźnił się z późniejszym generałem księży jezuitów – Władysławem Ledóchowskim. W 1889 roku przyjął święcenia kapłańskie, obejmując wikariaty w Wierzchosławicach i potem w Chełmie. W następnym roku został skierowany na dalsze studia teologiczne do Wiednia (Instytut św. Augustyna), gdzie w roku 1893 uzyskał doktorat teologii. Po powrocie do Tarnowa objął wykłady z historii Kościoła w Seminarium Duchownym i prowadził je aż do śmierci. Wiele podróżował po Europie, był także w Ziemi Świętej i Egipcie. Wrażenia swoje opublikował w prasie i osobnych wydawnictwach. Dochód przeznaczył na cele dobroczynne.
W marcu 1901 roku wybrano go prezesem Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Rękodzielniczej i Przemysłowej „Ojczyzna”. Stowarzyszenie prowadziło m.in. bibliotekę i czytelnię dla pogłębianie fachowych wiadomości młodych ludzi przygotowujących się do zawodu. Od 1903 roku był moderatorem Sodalicji Mariańskiej. Staraniem Sodalicji otwarto w Tarnowie internat dla słuchaczy seminarium nauczycielskiego pod wezwaniem św. Stanisława. Ks. Górka był jednocześnie moderatorem Sodalicji czeladników-rękodzielników, którą założono 2 lutego 1904 roku. Zamierzał też zorganizować w Tarnowie internat dla czeladników, ale na przeszkodzie stanął wybuch wojny i śmierć. Był także cenzorem ksiąg religijnych, kierownikiem diecezjalnego Stowarzyszenia św. Piotra Klawiera, sekretarzem Arcybractwa Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu, rektorem stowarzyszenia „Perseverantia Sacerdotalis”, członkiem rady „a vigilantia” i radnym miasta Tarnowa. Oprócz tego znajdował czas na słuchanie spowiedzi, głoszenie kazań i konferencji. Starał się wszędzie jak najwięcej czynić dobrego o ile mu sił starczyło – wspomina jeden z jego przyjaciół. W 1913 roku powstało w Tarnowie, z inicjatywy biskupa Leona Wałęgi, Stronnictwo Katolicko-Ludowe wydające czasopismo „Lud Katolicki”. Ks. Górka był Stronnictwu i jego pismu „całą duszą oddany”. Napisał 13 książek, opublikował ok. 50 artykułów, nie licząc anonimowych, w „Ludzie Katolickim”. Wydał m.in. „Cześć Maryi, czyli o pobudkach i środkach nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny (Kraków 1907). W recenzji tej książki czytamy m.in.: (…) obszerna praca napisana przez ks. Górkę, wymownego kaznodzieję i gorącego czciciela Matki Najśw. Książka jest bogatym skarbcem do czytania, rozważania i przemówień. Oparta na filozofii i teologii, czerpie z historii kościelnej i świeckiej. Wprzęgnął tu autor literaturę klasyczną, poezję i sztukę (…).”
Był człowiekiem nauki i niezwykłej pracowitości. Oprócz jasnego umysłu cechowała go wyjątkowa dobroć. Jeden z jego współpracowników tak go charakteryzuje: Z usposobienia był gołębią duszą. Nie było u niego najmniejszego cienia pretensjonalności. Odznaczał się prawdą, prostotą i szczerością. Pełen szacunku dla wszystkich, z którymi się zetknął, zawsze gotów do usług duszpasterskich, przez wszystkich duchownych i świeckich kochany i wysoko ceniony. Zmarł w Tarnowie po długich cierpieniach w dzień zmartwychwstania Pańskiego, 8 kwietnia 1917 roku.
Źródło: na podstawie J. Olchawa, Borzęcin, znani i zasłużeni. Borzęcin.pl
Ks. Most doktoryzował się zarówno z języków klasycznych, jak i teologii. Przez ponad 40 lat, począwszy od lat 40. ubiegłego wieku uczył studentów na Loras College w Dubuque w stanie Iowa. Następnie pod koniec lat osiemdziesiątych, w wieku ponad 70 lat, ks. Most przeprowadził się do północnej Virginii, aby objąć stanowisko na wydziale Notre Dame Institute, papieskiego instytutu nadającego tytuł magistra religioznawstwa.
Kiedy została utworzona Katolicka Sieć Zasobów (CRNET) w 1993 roku, ks. Most został doradcą teologicznym, jak i kluczowym uczestnikiem panelu CRNET Zapytaj Eksperta, w którym udzielał odpowiedzi na pytania dot. katolicyzmu zadawane przez słuchaczy. Kiedy CRNET przeniósł się do Internetu i połączył się z siecią Eternal Word Television Network, ks. Most kontynuował tę rolę w katolickim dziale pytań i odpowiedzi na stronie internetowej EWTN.
Jest autorem wielu naukowych i popularnych książek i artykułów obejmujących takie tematy, jak łaska, interpretacja biblijna, rola Maryi w odkupieniu i wiele innych. Ks. Most został uznany na całym świecie za jednego z najważniejszych wiernych teologów katolickich naszych czasów. Jego teologiczne wyjaśnienia w trudnych kwestiach dotyczących łaski, wolnej woli i prerogatyw Maryi stały się legendarne.
Przez kilka ostatnich lat życia, pod koniec lat 90., ks. Most cierpiał na ograniczoną mobilność z powodu nowotworu krwi. Nie mógł więc już tak często uczyć w salach wykładowych. Jednak jego duch był gorliwy, a bystry umysł wciąż pracował. W rezultacie jego wkłady online stały się jeszcze ważniejsze – zarówno dla niego, jak i dla tych, którzy chcieliby uczyć się od tego wielkiego myśliciela katolickiego.
Zmarł 31 stycznia 1999 r. w Prince William Hospital w Manassas w stanie Virginia. Miał 84 lata. Ponad sześćdziesiąt lat spędził na bezpośredniej, czynnej i wiernej służbie Kościołowi dla chwały Bożej i zbawienia dusz.
[na podstawie Most collection, Catholicculture]
Robert Mäder (1875-1945), kapłan katolicki, teolog, wybitny kaznodzieja, proboszcz parafii Ducha Sw. w Bazylei, założyciel szkoly parafialnej i wspłlzalożyciel Gimnazjum Theresien, pisarz, wydawca, działacz Akcji Katolickiej. W r. 1942 mianowany dziekanem kapituły miasta Bazylei. Doktor honoris causa Uniwersytetu we Fryburgu. W swojej działalności bronił nauczania Kościoła katolickiego, wskazywał na zagrożenia społeczne ze strony współczesnych ideologii.
Ks. Bronisław Maryański (1863-1912).
Była to postać niezwykle szlachetna – człowiek wielkiego formatu, obdarzony wieloma zaletami serca i umysłu, dobry organizator, działacz polityczny, żarliwy patriota przepełniony poczuciem wypełnienia misji kapłańskiej, a zwłaszcza oddany sługa Boga i Kościoła. Z racji swego powołania pełnił wiele stanowisk, będąc profesorem w Seminarium Duchownym w Płocku, proboszczem w Brwilnie, redaktorem, wydawcą, ale przede wszystkim kapłanem.
Ks. B. Maryański szczególnie ukochał Święta Wielkanocne, do których starannie przygotowywał się osobiście i swoich parafian. W tym celu wykorzystywał i pielęgnował polską tradycję związaną ze świętami Zmartwychwstania Pańskiego. Przykładem wymownym są liczne artykuły pokazujące wielkie zaangażowanie w symbolikę tego święta; jest to cykl artykułów publikowanych w „Przeglądzie Katolickim”, zatytułowanych Praeconium paschale. W liturgii katolickiej nagromadzone są zdaniem ks. B. Maryańskiego tak nieprzebrane skarby, których poszukiwanie, badanie, wnikanie w tajniki świętego kultu zamienia się poniekąd w potrzebę życia. Najbogatsze przeżycia zdaniem ks. B. Maryańskiego w tych szlachetnych zajęciach daje ceremonia Wielkiego Tygodnia.
Rola kapłana zdaniem duszpasterza Maryańskiego w tych trudnych warunkach była szczególnie wskazana ze względu na autorytet kapłana wśród społeczności parafialnej. Pełen zaangażowania i patriotyzmu jest tekst artykułu traktującego o Mowie ojczystej: „Pan Bóg dał człowiekowi rozmaite dary i żąda, aby człowiek je kochał i pielęgnował. […] Jednym z takich darów Bożych i to największych jest mowa i każdy naród ma święty obowiązek kochać ten wielki dar Boży, strzec go od zepsucia i pielęgnować. Toteż każdy uczciwy człowiek kocha gorąco swój język ojczysty, który nas łączy z przodkami”. Ks. B. Maryański – nauczyciel, późniejszy profesor Seminarium Duchownego w Płocku – za pomocą pióra, prostym lecz sugestywnym językiem pełnił funkcję przewodnika ludu, pisał dlań artykuły, redagował, zachęcał do czytania poradników. Kierował się przy tym głównie likwidacją analfabetyzmu na terenie parafii. Próby te miały na celu przede wszystkim obudzenie wśród parafian pragnienia zdobycia podstawowych zasad pisania i czytania w języku oraz mowie ojczystej.
Po niewątpliwym sukcesie, jakim była idea rozpropagowania czytelnictwa wśród mieszkańców swojej parafii i okolicznych miejscowości przystąpił proboszcz do wprowadzenia kolejnego etapu swojego programu oświatowo-wychowawczego w postaci zorganizowania i zachęcenia do wstępowania do bractw różańcowych. I w tej pracy ks. B. Maryański wykazał się nie tylko talentem pisarskim, ale zaprezentował własną wrażliwość i oddanie służbie Bożej.
Zginął 25 sierpnia 1912 roku, usiłując ratować tonącego w Wiśle brata Franciszka. Pochowany został na cmentarzu w Płocku.
Źródło: na podstawie Szada Borzyszkowska K. “Bronisław Maryański. Biograficzny portret kapłana.” Filologiczne Studium Doktoranckie, Wydział Filologiczny, Uniwersytet Gdański.
Maurycy (Moritz) Meschler (1830-1912). Jezuita i pisarz duchowy pochodzący z b. Brig (Szwajcaria). Wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w wieku 20 lat i po święceniach obejmował różne stanowiska: mistrza nowicjuszy, prowincjała, asystenta generała, kierownika duchowego i pisarza. Jego nauka duchowa, choć zakorzeniona w objawieniu i rozwijana zgodnie z solidnymi zasadami teologicznymi, była także owocem osobistego doświadczenia, wnikliwej obserwacji i długotrwałej refleksji podczas wielu lat życia zakonnego. Jego sposób prezentacji był klarowny, analityczny i systematyczny, a jednocześnie pełen uroku i bogactwa opisu. Zwracał uwagę na znaczenie własnego wysiłku moralnego i intelektualnego w drodze do doskonałości, oraz podkreślał wagę liturgii. Wyprzedził o 50 lat encykliki Mediator Dei i Mystici Corporis. Autor wielu publikacji Maryjnych – pisał artykuły do czasopisma Sztandar Maryi (Fahne Mariens). Pierwszą jego publikacją była Nowenna do Matki Boskiej z Lourdes, a ostatnią książka Najświętsza Maryja Panna. Napisał także napisał m.in. The Life of Jesus Christ (1909), The Humanity of Jesus (1913), Three Fundamental Principles of the Spiritual Life (1912) oraz książkę poświęconą oblubieńcowi Maryi i prawnemu opiekunowi Pana Jezusa na ziemi: Św. Józef (1913; Wydawnictwo Matris, 2021)
Źródło: Encyklopedia, biografie; Najświętsza Maryja Panna (Matris, 2021)
Maria Petyt (1623-1677), w trzecim Zakonie Najświętszej Panny z Góry Karmelu zwana Siostrą Marią od św. Teresy, urodziła się 1 stycznia 1623 r. w Haezenbrouck z rodziców wierzących, którzy byli bogatymi przemysłowcami. Maria otrzymała od nich wychowanie na wskroś chrześcijańskie i już od lat najmłodszych odczuwała w swej duszy głos łaski. Już jako małej dziecinie, Bóg udzielał niejednokrotnie w sposób nadprzyrodzony daru modlenia się z o wiele większym zrozumieniem niżby to mogło być u dziecka. Lecz — rzecz zadziwiająca — pomimo tych szczególnych znaków Pańskich, tak lata dziecięce Marii jak i pierwszy okres jej młodości, nacechowane były pewną niestałością i zmiennością. Z wielkiej gorliwości przechodziła do zobojętnienia dla łask bożych. Na przemian, to oddawała się Panu bez zastrzeżeń, to znowu cofała swą ofiarę zapominając o Nim i zaprzątając swój umysł i serce projektami światowymi i przywiązaniem do dobrobytu.
To dziewczę, które w 12-tej wiośnie życia zdolne było do dwunastogodzinnego rozmyślania i zatapiania się w Bogu w sposób nadprzyrodzony w 16-tym roku udaje się z pielgrzymką do Cudownego Obrazu Najświętszej Panny, aby wyprosić sobie… urodę, „by móc się podobać…“
Lecz miłosierdzie Niebios Królowej nie zawiodło ufności młodocianego serca. Matka Najświętsza wysłuchała jej prośby, obdarzając ją urodą nie tą, co więdnie i przemija, ale urodą wewnętrzną, aby się jedynie podobała Oblubieńcowi dusz czystych. Pielgrzymka ta stała się punktem zwrotnym w życiu Marii Petyt. Od tego dnia zajęta jedynie pragnieniem całkowitego oddania się Bogu, zmieniła swe postępowanie. Oczekując tej chwili, wiodła życie pustelnicze mimo gwaru i ruchu, jakim była otoczona. Dom rodzicielski bowiem bynajmniej nie odpowiadał warunkom eremu. Lecz Maria wspomagana łaską Bożą i opieką swej niebieskiej Matki — najmilszej Matki — jak Ją w swych pismach najczęściej nazywa — umiała sobie stworzyć w swej duszy samotnię, w której sam na sam z Bogiem i Matką swą przebywała żyjąc wśród świata jako pustelnica…
Pokonawszy liczne przeszkody zewnętrzne, wstępuje do Kanoniczek Regularnych w Gandawie, ale po 5-ciu miesiącach zmuszona jest opuścić to zgromadzenie z powodu słabego wzroku, utrudniającego jej odmawianie Oficjum Pańskiego. Początkowo osiedla się w Gandawie. Tu staje się przedmiotem oszczerstw i potwarzy, zmaga się z ciężkimi pokusami; wszystkie jej projekty i zamierzenia zostają przekreślone Ręką Opatrzności, przeznaczającej „lepszą cząstkę” swej wiernej Oblubienicy. Wreszcie Pan raczył jej objawić tajniki dróg wewnętrznych tej „najwyższej czystości”. W Gandawie zaporeńskiej składa profesję jako Siostra Maria od św. Teresy III Zakonu Najświętszej Panny oddając się pod kierunek Wiel. Ojca Michała od Św. Augustyna. Ów wielce świątobliwy i uczony mąż Boży, dopomaga jej do zorientowania się w drogach wewnętrznych, oświadczając, że „Pan ją powołuje do wielkiego milczenia i życia bardziej odosobnionego niż życie konwentualne”. — W październiku 1657 przenosi się do Malines, gdzie rezydował kierownik jej duszy, W. Ojciec Michał od Św. Augustyna. W małym domku przy kościele Ojców, osiedla się wraz z kilkoma nielicznymi towarzyszkami, aby tu już aż do śmierci wieść życie w ścisłej samotności. Niezwykłe powołanie S. Marii od Św. Teresy do życia pustelniczego, tłumaczy pod niejednym względem dziwne niekonsekwencje jej młodych lat. Bóg prowadził ją drogą wyjątkową, przeznaczał ją do wysokiej doskonałości. Dusza jej, która od zarania zdawała się przeczuwać zamiary Boże, utwierdzona jakby w pokorze poznaniem swej nędzy i słabości, nabyła tą drogą więcej doświadczenia i światła, niżby w zwykłych warunkach nabyć mogła. Duchowość S. Marii od Św. Teresy jest na wskroś karmelitańska, po części zaczerpnięta z kierownictwa W. O. Michała od Św. Augusta, po części wlana przez Boga w jej duszę za wstawiennictwem Matki Bożej. Cechuje ją głęboki mistycyzm. Głównym rysem tej duchowości jest subtelne oczyszczanie władz wyższych przez umarzanie rozumu, pamięci i woli, w czym się bardzo upodabnia do wielkiego mistyka Karmelu, Św. Ojca Jana od Krzyża. Podobnie jak on przechodzi Maria wszystkie cierpienia oczyszczeń biernych, przechodzi „ciemną noc ducha”, w której trwa mężnie uzbrojona jedynie lampką ogołoconej wiary. W licznych zapiskach S. Marii od Św. Teresy przebija również płomienna, niezwykła miłość ku Najświętszej Pannie. Życie zjednoczenia z Bogiem przez Maryję i w Maryi traktuje nasza mistyczka niemal wyczerpująco, z subtelną znajomością rzeczy, korzystając z rozlicznych łask, świateł, objawień, którymi ją Pan sowicie obdarzał.
[Zjednoczenie mistyczne z Maryją, Przedmowa, 2020, Wydawnictwo Matris]
Michał van Ballaert – znany jako Michał od św. Augustyna – urodził się w Brukseli 15 kwietnia 1621 r. Był synem Jana van Ballaerta i Katarzyny Vierpondt, bogatych i znakomitych mieszczan Brukseli. Pobożni rodzice mieli jedenaścioro dzieci – ośmiu synów i trzy córki. Wszyscy synowie obrali stan kapłański, a dwie córki były zakonnicami Zgromadzenia św. Begi (Beggi).
Michał van Ballaert po odbyciu nowicjatu złożył śluby zakonne w klasztorze w Brukseli 14 X 1640 r. Po nowicjacie podejmował studia filozoficzne i teologiczne. Święcenia kapłańskie otrzymał 10 VII 1645 r. Po święceniach kapłańskich z polecenia władz zakonnych pełnił różne obowiązki i urzędy w prowincji. Był wykładowcą filozofii i teologii w seminarium zakonnym, mistrzem nowicjatu, kilka razy definitorem (radnym) prowincji, asystentem prowincjała, przeorem klasztoru w Gandawie, Brukseli i trzykrotnie w Malines (Mechelen). Trzykrotnie też był prowincjałem prowincji Flandro-Belgijskiej i jeden raz komisarzem generalnym. Stał się bardzo popularnym. Umiał łączyć harmonijnie stanowczość z dobrocią, łagodnością i sprawiedliwością. Dla tych zalet był powszechnie lubiany i poważany. Utrwalił i pogłębił całe dzieło reformy, doprowadzając prowincję Flandro-Belgijską do rozkwitu życia karmelitańskiego i zakonnej karności.
Od chwili święceń kapłańskich o. Michał podejmował działalność apostolską i duszpasterską zgodnie z karmelitańskim charyzmatem. Jako przełożony programował tę działalność w poszczególnych klasztorach i ją egzekwował. Szczególnie rozwijał kult maryjny. Zasłynął jako mądry i roztropny kierownik duchowy. Był spowiednikiem i mistrzem duchowym dla wielu ludzi prowadzących pogłębione życie duchowe. Klasycznym przykładem przedziwnej współpracy z łaską Bożą jest fenomen życia siostry Marii od św. Teresy (Maria Petyt, 1623–1677), wzniosłej mistyczki flamadzkiej, tercjarki Zakonu Najśw. Maryi Panny z Góry Karmel.
Michał van Ballaert, wstępując do Karmelu, był świadomy, że jest on poświęcony czci Najświętszej Panny z Góry Karmel.
O. Michał od św. Augustyna znał doskonale maryjną doktrynę swoich mistrzów duchowych w zakonie oraz liczne przepisy konstytucji i kapituł generalnych dotyczące kultu Matki Bożej, które z pietyzmem wprowadzał w życie. Współczesny mu o. Tymoteusz od Ofiarowania NMP w opracowanej jego biografii zaświadczył, że na pierwszym miejscu celem jego miłości po Bogu była Matka Boża, którą od najwcześniejszych lat otaczał czułą i delikatną miłością. Kiedy w młodym wieku został powołany na urząd prowincjała, otrzymany urząd zawierzył Bogu i Najśw. Maryi Pannie. Jedną z pierwszych podjętych uchwał było zalecenie dla wszystkich zakonników prowincji, aby za wzorem św. Piotra Tomasza zawsze i wszędzie przed oczyma mieli najsłodsze imię Maryi i ustawicznie trwali w Jej obecności. Dlatego polecił umieszczać imię Maryja – Patronki Zakonu na drzwiach wszystkich pomieszczeń i w celach zakonników oraz w swoich pismach. Sam na początku swych listów umieszczał imię Maryja wpisane w promieniste koło. Również z jego polecenia (wydanego w roku 1657) wykonano kilka kopii łaskami słynącego obrazu Madonny zwanej La Bruna (od ciemnej karnacji przechodzącej w brązowy kolor) z karmelitańskiego sanktuarium Matki Bożej w Neapolu. Ten jeden z najstarszych obrazów związanych z kultem Maryi w zakonie, pochodzący – według zachowanej tradycji – z Góry Karmel w Palestynie, przyjęty został przez zakon jako oficjalny i urzędowy wizerunek Matki Bożej Patronki Karmelu. O. Michał pragnął, aby ten wizerunek czczony był we wszystkich kościołach jego prowincji. W krótkim czasie zasłynęły czcią i łaskami te wizerunki w Brukseli, Malines, Gent, Bruges, Antwerpii, Thenis, Lowanium, etc. Maleńką kopię tego obrazu miał do swojej dyspozycji i nigdy się z nią nie rozstawał. Zawsze zabierał ją ze sobą do podróży, często spoglądał z miłością na Madonnę i rozmawiał z Nią, jak dziecko ze swoją matką. Nie zdarzyło się, aby któregoś dnia opuścił modlitwę różańcową. Wszystkie uroczystości i święta maryjne w ciągu roku liturgicznego przeżywał z wielką pobożnością, miłością i radością. Jednym z przejawów tej pobożności i zjednoczenia z Maryją tuż przed jego śmiercią było następujące wydarzenie. W czasie srogiej zimy w 1684 roku do jego nieogrzewanej celi brat pielęgniarz przyniósł kocioł gorącej wody dla złagodzenia temperatury i ustawił go przy nogach chorego, jednak tak niefortunnie, że naczynie przysłoniło wizerunek Matki Bożej, na który ustawicznie spoglądał chory. O. Michał wtedy powiedział:mój bracie, proszę cię, odsuń ten kocioł, abym dopóki jeszcze mogę – wpatrywał się w moją ukochaną Matkę.Wkrótce potem odszedł do wieczności, aby już na zawsze cieszyć się i kontemplować piękno Niepokalanej Matki.
[Na podstawie: Benignus Wanat OCD, Michał od św. Augustyna – Autor maryjnego traktatu, pustyniakarmelu.blogspot.com]
Emil Neubert urodził się w 1878 r. w Ribeauville (Alzacja, między Francją a Niemcami). Już jako bystry i pełen życia młody człowiek był zakochany w Chrystusie i w Jego Matce. Doświadczył silnego pragnienia poświęcenia się Bogu i kontynuowania dzieła Jezusa.
Minęło prawie sto lat odkąd bł. Wilhelm Józef Chaminade założył we Francji konwent Marianów, „Bracia Maryi”, jak byli wówczas powszechnie nazywani. Chaminade był czołowym mariologiem XIX wieku. Emil dołączył do nich i rozpoczął studia na uniwersytecie na Sorbonie w Paryżu; następnie w teologii we Fryburgu w Szwajcarii. Tam przyjął święcenia kapłańskie i rozpoczął dożywotni apostolat studiów maryjnych i popularyzację mariologii. Pasjonował się Matką Bożą i poznawał Ją z dzieł Ojców Kościoła. Napisał pracę magisterską z teologii na temat Maryi w Kościele przedniceńskim, czyli w pierwszych trzech wiekach chrześcijaństwa. Wzbudziła ona duże zainteresowanie, była bowiem pierwszą tezą patrystyczną poświęconą studium Maryi. Był to kamień milowy w nauce mariologii. Już w 1907 r. Neubert, kapłan, profesor, mariolog, był już bardzo ceniony w swojej rodzinie zakonnej i poza nią. Został wysłany do Stanów Zjednoczonych, aby pełnić swoją posługę, najpierw jako kapelan, potem jako nauczyciel, a w końcu jako mistrz nowicjuszy u ojców marianów.
Zapalał serca tych, których spotkał. Prowadził ich do „jedynej miłości” Jezusa, poprzez miłość do Maryi, czyli drogą, którą nieustannie upowszechniał. W 1921 został wezwany do Europy i został rektorem Międzynarodowego Seminarium Mariańskiego we Fryburgu w Szwajcarii.
Pod jego kierunkiem wychowało się wielu seminarzystów. Ucząc, Neubert sam pozwalał się przemienić w Jezusa przez działanie Maryi; następnie uczył metody, nie tylko w seminarium młodych mężczyzn powierzonych jego opiece, ale przez nauczanie, kierowanie duszami i książki, które napisał. Napisał ponad 150 pism, opracowań, artykułów i książkek. W 1933 roku opublikował swoje arcydzieło: Mon Idéal, Jésus Fils de Marie (Mój Ideał Jezus, Syn Maryi) i w tym samym roku Marie dans le Dogme (Maryja w Doktrynie). Następnie, w 1936, La Vie de Marie (Życie Maryi); w 1941 r. Notre Mère (Nasza Matka); w 1944 r. La Reine des Militants (Królowa Dusz walczących), napisana dla członków Akcji Katolickiej; w 1952 r. Marie et Notre Sacerdoce (Maryja w życiu kapłana), skierowane zwłaszcza do kapłanów, będące owocem jego doświadczenia w formacji seminaryjnej. Biskup Louis Kerkhofs z Liège, któremu Neubert przesłał rękopis tej ostatniej pracy do krytycznej recenzji, napisał: „Dzisiejszy duchowieństwo pragnie być osadzone w swoim czasie: zorientowane społecznie, aktywne, zaangażowane. Twoja książka pomoże kapłanom rozwinąć prawdziwe wyczucie społeczne, tajemnicę głębokiego działania i autentycznego zaangażowania poprzez ciągłą zażyłość z Jezusem i Jego Matką, która jest także naszą Matką.”
Neubert w 1935 roku został członkiem-założycielem Francuskiego Towarzystwa Studiów Maryjnych. Odtąd był postrzegany przez biskupów, pobożnych kapłanów oraz autentycznych chrześcijan jako wyjątkowy przewodnik, nauczyciel życia, prosty, zrównoważony, który docierał do najgłębszych pokładów serca i prowadził je do Boga z pomocą czułości i mocy matki. „Bestseller” o Maryi wśród wszystkich jego książek, to ta, którą wybierają zarówno ludzie świeccy, jak i kapłani – to Mój Ideał, Jezus, Syn Maryi. Za życia autora miała niezwykły nakład we Francji, w Europie i na świecie. Została przetłumaczona na wszystkie języki Europy, na japoński, a nawet na arabski oraz język Zulu, i rozpowszechniona w nakładzie ponad 500 000 egzemplarzy na całym świecie. Jego sukces był wynikiem silnej i delikatnej syntezy wiary i pobożności, modlitwy i działania, prostoty i głębi, skoncentrowanej na Chrystusie i Maryi.
W 1966 roku, w związku ze zbliżającą się sześćdziesiątą rocznicą doktoratu z teologii Neuberta, Uniwersytet we Fryburgu nadał mu tytuł doktora honoris causa. Ogłosił to osobiście dziekan Wydziału Teologicznego, doceniając bardzo ważną rolę, jaką odegrała jego teza z 1907 r. i całe jego życie poświęcone studiowaniu Maryi.
Sam autor „chowa się za słowami swoich książek, szczególnie w Moim ideale, Jezusie, Synu Maryi”, jak pisał Salaverri (późniejszy przełożony generalny ojców marianów). Zacytował także poufne oświadczenie Neuberta skierowane do swojego kierownika duchowego: „Myślałem w przeszłości Maryja miała tylko przyprowadzić nas do Jezusa i że gdybyśmy zbliżyli się do naszego Pana, Jej rola by się skończyła. Ale teraz zdaję sobie sprawę, że im bardziej zbliżam się do Jezusa, tym bardziej muszę w Nim trwać i żeby Go kochać tak, jak bym chciał, muszę odczuwać, że Maryja jest przy mnie”.
Zanim umarł w wieku 89 lat, w 1967 roku napisał kolejną książkę: Sainte Therese de l’Enfant-Jésus et la Sainte Vierge (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętsza Maryja Panna).
[Paulo Risso, Emile Neubert: Educator of Saints, udayton.edu]
Jan Henryk Newman (1801-1890), święty Kościoła katolickiego. Urodził się 21 lutego 1801 r. w Londynie. Studiował w Oksfordzie teologię anglikańską, a 13 czerwca 1824 r. został ordynowany na pastora w Kościele anglikańskim. Z katolicyzmem zetknął się przy okazji podróży do Włoch. Po powrocie do Anglii założył w 1833 r. ruch oksfordzki – anglikański ruch odnowy, którego głównym celem było odkrywanie na nowo dziedzictwa katolickiego w liturgii, teologii i strukturze kościelnej.
Po kilku latach studiów nad pismami Ojców Kościoła, rozmyślaniach i modlitwie – mozolnym poszukiwaniu prawdy – Newman doszedł do przekonania, że to nie Kościół katolicki pobłądził w swym nauczaniu, ale przeciwnie – angielski Kościół narodowy daleko odszedł od pierwotnego depozytu wiary. Na jesieni 1845 r. zdecydował się przejść na katolicyzm. 9 października tego roku Newman został oficjalnie przyjęty do Kościoła katolickiego.
Za jego przykładem podążyło wielu konwertytów, w tym m.in. Frederick William Faber, który jak sam pisał, zawdzięczał ojcu Newmanowi „wiarę Kościoła, łaskę Sakramentów, oraz habit Św. Filipa.”
Po studiach w Rzymie Newman przyjął katolickie święcenia kapłańskie w październiku 1846 r. W rok później założył w Birmingham oraz Londynie oratoria filipinów. Z tym zgromadzeniem księży, założonym w XVI w. przez św. Filipa Nereusza, spotkał się w czasie swoich studiów w Rzymie i sam do niego wstąpił. W okresie ostrych konfliktów między Kościołem a ruchami mieszczańskimi w XIX w. ks. Newman został pomówiony o nadmierny liberalizm i musiał się usunąć z życia kościelnego. W tym czasie pisał dzieła, które z czasem weszły do klasyki teologii duchowości.
Leon XIII w pełni rehabilitował dawnego konwertytę i 12 maja 1879 r. obdarzył go godnością kardynalską.
John Henry Newman zmarł 11 sierpnia 1890 r. w Birmingham. 13 października 2019 r. został kanonizowany.
Pisał: „Od czasu, jak stałem się katolikiem, nie mam naturalnie żadnych dalszych dziejów moich poglądów religijnych do opowiedzenia. Mówiąc to, nie mam na myśli, by mój umysł próżnował lub bym zrezygnował z rozważania tematów teologicznych, lecz, że nie mam do zapisania żadnych zmian i że nie miałem jakichkolwiek niepokojów umysłu. Miałem doskonały spokój i zadowolenie; nigdy nie miałem ani jednej wątpliwości. Nie odczułem przy nawróceniu jakiejkolwiek zmiany intelektualnej czy moralnej, która by wywierała ucisk na mój umysł. Nie uświadamiałem sobie, bym miał mocniejszą wiarę w fundamentalne prawdy Objawienia czy większego panowania nad sobą; nie miałem więcej zapału, ale było to, jak przybycie do portu po wzburzonym morzu; i moje szczęście z tego powodu trwa nieprzerwanie do dzisiejszego dnia.” (Wyznania Konwertyty, 2019, Kraków)
[W oparciu o: Filipini w Bytowie, Kongregacja Oratorium św. Filipa Neri, wspomnień F. W. Fabera oraz pism kard. Newmana]
Louis Perroy (1858-1925), jezuita pochodzący z Francji.
Pochodził z dużej, burżuazyjnej rodziny z Roanne. Wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, podobnie jak jego brat Henryk, mając szczególne nabożeństwo do Najświętszej Eucharystii. Wstąpił do Towarzystwa, podobnie jak jego brat Henryk, mając szczególne nabożeństwo do Najświętszej Eucharystii. Był przełożonym kilku kolegiów, sam założył w 1901 roku Bollengo we Włoszech dla dzieci rodzin francuskich, w szczególności z Lyonu, który pozostał przywiązany do klasycznej edukacji. Obdarzony talentem literackim, poświęcił się pisarstwu, ujawniając katolicką bezkompromisowość, w której się kształcił i której pozostał wierny. Autor książek m.in: Le Pere Claude de la Colombière de la Compagnie de Jésus, 1651–1682 (1923), La Montèe Du Calvaire (1908), l’Humble Virge Marie (1933), Vita (1910).
[Litteræ Annuæ Provinciæ Lugdunensis Societatis Jesu, 1924-1925, non paginé ; V. Poucel, Le père Louis Perroy (1858-1825), Avignon, Pinguet, 1925 ; Dictionnaire de spiritualité, t. XII, Paris, Beauchesne, 1984, p. 1177-1178.]
Ojciec Pinamonti (1632-1703) pochodził z szacownej rodziny Pistoia, z Toskanii we Włoszech. Urodził się w roku 1632, w uroczystość św. św. Jana, umiłowanego Ucznia naszego Pana; i to jego imię zostało mu nadane podczas chrztu.
W piętnastym roku życia wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, do Nowicjatu w Rzymie. Przydarzyło mu się nieszczęście, z czysto ludzkiego punktu widzenia, gdyż nabawił się przewlekłego bólu głowy już w początkowym okresie życia religijnego. Ból ten trzymał się Ojca bez poprawy, aż do jego śmierci, ponad pięćdziesiąt lat później. Na potrzeby badań musiał więc polegać w dużej mierze na pomocy innych, którzy czytali mu na głos dzieła różnych autorów zajmujących się omawianą sprawą. Następnie sam przemyśliwał to, co usłyszał, dotąd dopóki w jego umyśle nie stało się to zupełnie jasne. Znakomicie działająca pamięć i głębokie zrozumienie, wraz z niezachwianą cierpliwością i gorliwością ducha sprawiły, że ta metoda nauki okazała się bardzo skuteczna; i był w niej niezłomnie wytrwały przez całe swoje życie. Ojciec Pinamonti został zasłużenie uznany za jednego z najlepiej wykształconych ludzi swoich czasów w zakresie praktycznej teologii, do czego doprowadziła go pobożność i warunki jego kapłańskiej kariery.
W 1665 roku został przydzielony do towarzystwa Ojcu Paulowi Segneriemu, do pracy apostolskiej wśród ludu. W głównych miastach Włoch ten ostatni był wówczas już znany ze swoich wielkopostnych kazań, które uplasowały go w gronie najznakomitszych kaznodziejów czasów współczesnych.Lecz Bóg zainspirował go planem poświęcenia mocy jego elokwencji dla zbawienia zwykłego ludu.Dzięki temu rozpoczął on, wraz z Ojcem Pinamontim, zdumiewające serie misji głoszonych ludowi północnych i środkowych Włoch. Prawdopodobnie pozostawały one bez porównania od czasów, kiedy św. Wincenty Ferrer i św. Bernardyn z Sienny głosili ludziom epoki średniowiecza grozę powszechnego Sądu i potęgę imienia Jezusa. Misje te trwały przez wiele kolejnych dni i odbywały się regularnie w jednym z centralnych miast, w których gromadzili się mieszkańcy całego otaczającego kraju. Ojcowie podążali za sobą nieprzerwanie przez cały sezon, ponieważ wiele ćwiczeń musiało być wykonywanych na zewnątrz, gdyż żaden kościół nie był wystarczająco duży, by pomieścić ludzi. Ojciec Segneri był kaznodzieją i liderem w ćwiczeniach publicznej pokuty. Ojcu Pinamontiemu przypadło bardziej pokorne, ale nie mniej ważne, zadanie pouczania i słuchania spowiedzi. Przez dwadzieścia sześć lat ci dwaj prawdziwi apostołowie podążali razem, obdarzając się wzajemną miłością i zaufaniem, które nigdy nie zostały zachwiane. Ojciec Segneri został ostatecznie wycofany z tej pracy na polecenie papieża, który pragnął, aby wznowił swoje znakomite wielkopostne dyskursy ku korzyści bardziej kulturalnej publiczności. W ten sposób Ojcu Pinamontiemu pozostała wyłączna odpowiedzialność za pracę, którą kontynuował z niesłabnącym powodzeniem przez 12 kolejnych lat. Pokonany wiekiem zmarł, tak jak żarliwie tego pragnął – w trakcie swoich ukochanych misji. Po jego ostatnim wyjaśnianiu katechizmu współtowarzysze nieśli go do łóżka; a ostatnie słowa wypowiedziane przez niego stanowiły sakramentalne rozgrzeszenie dla jednego z tych, którzy chcieli się u niego po raz ostatni wyspowiadać. Był to dzień 25 czerwca 1703 roku. Z siedemdziesięciu lat życia niemal pięćdziesiąt sześć lat zajęło mu życie religijne, w tym trzydzieści lat – pracowita kariera apostoła ludu.
Nie ma wątpliwości, że to całe życiowe doświadczenie w instruowaniu i prowadzeniu umysłów innych osób usposobiło Ojca Pinamontiego do tej krystalicznej czystości myśli i wyrażania się, jaką można znaleźć we wszystkich jego książkach. Spośród nich zostawił osiemnaście, niektóre z przeznaczeniem na użytek kierowników duchowych, lecz większość z nich, podobnie jak niniejsza praca, dostarcza lepszego zrozumienia zasadniczych zasad pobożności chrześcijańskiej.
Warto przytoczyć świadectwo ojca Segneriego o wyjątkowych zdolnościach jego towarzysza. Wezwany do realizacji serii misji na terytorium genueńskim, napisał do Ojca Generalnego Towarzystwa: „Bez ojca Pinamontiego bynajmniej śmiem podjąć misje w Genui; wiem bowiem, że on zdziała więcej wyjaśnianiem katechizmu niż ja swoimi kazaniami”. Po zakończeniu misji Najwyższy Senat w Genui złożył własne świadectwo w liście z podziękowaniami dla Ojca Generała. „W tym świętym dziele Ojciec Pinamonti był bardzo pomocny. Był niestrudzony w pracy i dawał wszystkim dobry przykład, a ma on szczególny sposób pouczania ludzi i rozpalania w nich oddania i miłości ku Bogu”.
Sześć klasycznych dzieł opublikowanych pod imieniem Ojca Segneriego było w dużej mierze wynikiem pracy Ojca Pinamontiego. Ten pierwszy szczerze to przyznał, gdy proponował program The Christian Instructed: „Ojciec Pinamonti jest wspaniały z powodu umiejętności dotykania istoty rzeczy. Trzy niewielkie książki – Spowiednik, Penitent i Pobożny Sługa Najświętszej Maryi Panny – wiele mu zawdzięczają, ponieważ opracowaliśmy je razem. A jednak absolutnie pragnął, aby wszystkie trzy ukazały się pod moim nazwiskiem, ponieważ dla różnych zewnętrznych względów uznał, że przyczyni się to do większej służby Bogu”.
[Ralph S. Dewey, S. J., 25 marca 1890 r. [w] Pinamonti G. „Niepokalane Serce Maryi”, fragment przedmowy pierwszego tłumacza]
Kazimierz Riedl (1841–1898), dyrektor Wydawnictwa Apostolstwa Modlitwy (1884–1888). Po ukazaniu się encykliki Leona XIII Rerum Novarum (1891 r.) zajął się problematyką służących domowych, których stale przybywało. W Krakowie otoczył je opieką duszpasterską i dał początek utworzonemu później Stowarzyszeniu św. Zyty. Jedną z dziewcząt była bł. Aniela Salawa, patronka FZŚ w Polsce.
ks. Alexandre Joseph de Rouville
Francuski jezuita ks. Père Alexandre Joseph de Rouville urodził się w 1716, zmarł w 1793 r. Jest autorem dzieła „na wzór Naśladowania Chrystusa” – O naśladowaniu Najświętszej Maryi Panny. Książka została opublikowana anonimowo w 1768 r. w j. francuskim. Przekład w j. włoskim pojawił się ze skróconym nazwiskiem autora – the Abbe d’Herouville. Dzieło zostało wielokrotnie wznawiane i przetłumaczone na kilkanaście języków. Służyła i nadal służy duszom poświęconym Maryi, osobom duchownym i świeckim w codziennej drodze śladami Maryi i Jej Syna. Była codziennym modlitewnikiem wielu chrześcijan, w tym biskupów i arcybiskupów.
Jednym z jej wiernych czytelników był np. Abp Szczepan Wesoły, rektor kościoła polskiego w Rzymie, znanego duszpasterza światowej emigracji. Jak pisze jedna z osób, która odwiedziła jego mieszkanie – „przy klęczniku widzę książkę O naśladowaniu Najświętszej Maryi Panny ks. Aleksandra de Rouville, która musiała służyć arcybiskupowi do codziennej modlitwy, bo leży jako pierwsza na piramidce modlitewników.” (Barbara Zych, 2019).
ks. Stefan Bratkowski (1876-1963), kanonik, proboszcz, w 1898 roku przejął patronat nad „Opieką św. Stanisława Kostki nad Młodzieżą Terminatorską” czyli młodzieżą przemysłową i rękodzielniczą w Krakowie i kierował nią do 1906 roku; pozostał jej prezesem honorowym i dożywotnim. W 1907 roku został patronem założonego w Objezierzu Towarzystwa Robotników Polskich. W 1918 roku otrzymał mandat poselski do Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu. W wolnej Polsce był posłem z poznańskiego do Sejmu I kadencji (1922-1927). Od 1 stycznia 1931 roku ks. kardynał August Hlond prymas Polski powierzył mu w administrację parafii św. Andrzeja Apostoła w Spławiu. Za swoją patriotyczną działalność w 1939 roku po zajęciu Polski przez Niemcy hitlerowskie został wyrzucony z parafii w Spławiu. Przebywał wówczas w Warszawie. Po zakończeniu wojny w 1945 roku powrócił do Spławia i pracował do emerytury w 1956 roku. Za swoje zasługi i pracę społecznika w 1959 roku nadano mu godność kanonika honorowego Kapituły św. Marii Magdaleny w Poznaniu.
[na podst. Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego „Gniazdo”; Wielkopolscy księża od XVIII do XX w.; oraz Grzebień L. (2006). Początki instytucjonalnej „Opieki” nad młodzieżą przemysłową i rękodzielniczą w Krakowie na przełomie XIX i XX wieku.]
Józef Kłos (1870-1938). Jak podaje Dziennik Kościelny (1938): Ścisnęły się w cichym bólu serca katolików wielkopolskich, kiedy w niedzielę 9 października 1938 roku rozeszła się w Poznaniu, a niebawem w diecezji i w całej Polsce wiadomość, że ubiegłej nocy (08.10.1938) zmarł ks. Infułat Kłos. Odszedł z tego świata w zacisznej komnacie lecznicy Sióstr Elżbietanek skromnie, poważnie i bez rozgłosu. Rozgłosu nie szukał nigdy. Mimo to wszechstronna jego działalność i szeroki zakres osobistych zainteresowań czyniły z niego jednostkę w narodzie polskim wybitną, przez społeczeństwo cenioną i znaną daleko poza granicami archidiecezji, a nawet Polski.
Urodził się w 1870 roku w Lubaszu. W roku 1889 zdał maturę w gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Po studiach teologicznych otrzymał w dniu 16 lipca 1893 roku w bazylice gnieźnieńskiej święcenia kapłańskie. Władza Duchowna przydziela nowo wyświęconego kapłana jako wikariusza do kościoła metropolitalnego w Poznaniu, a następnie do kościoła podominikańskiego na stanowisko pierwszego prebendarza. W roku 1897 założył ks. Kłos pierwsze w Poznaniu Towarzystwo Terminatorów. W 1906 roku z jego inicjatywy powstaje Sodalicja Mariańska Młodzieży Kupieckiej oraz pierwsze Wielkopolskie Stowarzyszenie Służby Żeńskiej. W roku 1928 powołał go J. Em, Ks. Kardynał Prymas na dziekana metropolitalnej Kapituły Poznańskiej, której 2 lata później został prepozytem.
By uświadomić sobie, kim był ks. Kłos, wystarczy wyliczyć długi wykaz jego urzędów i tytułów: protonotariusz apostolski, prepozyt kapituły metropolitalnej poznańskiej, redaktor – założyciel „Przewodnika Katolickiego”, poseł do sejmu pruskiego a później do sejmu w Warszawie, długoletni prezes rady nadzorczej „Drukarni i Księgarni św. Wojciecha” w Poznaniu, delegat arcybiskupi do Katolickiej Szkoły Społecznej, delegat arcybiskupi do Związku Kapłanów „Unitas”, komandor orderu Polonia Restituta. Każdy z tych tytułów byłby w życiorysie nagłówkiem sporego rozdziału. Jeden z tych tytułów wymaga jednak większego podkreślenia, zwłaszcza, że pod tym tytułem ks. Kłos znany był tysiącom i dziesiątkom tysięcy rodaków i że z tym tytułem przejdzie do historii. Tytuł ten brzmi: redaktor założyciel „Przewodnika Katolickiego” (wydawany i dzisiaj). Kiedy w roku 1893 dwudziestotrzyletni ks. Kłos otrzymał święcenia kapłańskie, zasiadał na stolicy arcybiskupiej od niespełna dwóch lat Prymas Florian Stablewski.
Od zarania swych rządów pasterskich myślał arcybiskup społecznik o powołaniu do życia prasy katolickiej. W tym celu informował się w Niemczech i za granicą o tego rodzaju prasie, a przemyśliwszy rzecz głęboko i zasiągnąwszy wskazówek u Leona XIII, zabrał się ochoczo do dzieła. 17 stycznia 1895 – w trzecią rocznicę biskupiej konsekracji arcypasterza – ukazał się pierwszy numer „Przewodnika Katolickiego”. Sam arcybiskup napisał w pierwszym numerze słowo wstępne. Stwierdziwszy, że od dawna pragnął takiego pisma, „które by w przystępny dla wszystkich sposób utwierdzało prawdy Boże, zapoznawało z objawami życia Kościoła świętego oraz ze sposobami jego obrony w tych czasach wielkich niepokojów i niebezpieczeństwa dla wiary, równocześnie zaś niosło i rozrywkę i przyjemność po pracy”, dostojny założyciel dawał wyraz nadziei, że „pismo to zasłuży sobie na taką miłość, iż trafi do najbiedniejszej chatki zarówno jak do pałacu”.
Redakcję „Przewodnika Katolickiego” powierzył arcybiskup ks. radcy Koteckiemu, ówczesnemu proboszczowi w parafii św. Jana, który na życzenie arcypasterza przybrał sobie do pomocy dwóch młodych kapłanów spośród wikariuszy katedralnych w osobach ks. Józefa Kłosa i ks. Wituskiego. W pół roku później, ks. Józef został naczelnym redaktorem w następujących okolicznościach. Pewnego dnia po południu zajechał przed probostwo świętojańskie powóz arcybiskupi. Ksiądz Stablewski, zniecierpliwiony brakiem wiadomości o „Przewodniku” przybył osobiście do redakcji, aby się dowiedzieć upragnionych nowin. Obu młodych redaktorów zastał przy zwykłej pracy, ale główny redaktor był nieobecny. Arcybiskup porozmawiał z obu księżmi, wypytując się o najdrobniejsze szczegóły i rozważając możliwość przeniesienia redakcji bliżej do miasta. Nazajutrz zawezwał arcybiskup ks. Kłosa do pałacu i oznajmił mu, że odtąd redakcja będzie się mieściła w jego prywatnym mieszkaniu i że on będzie wykonywał główną pracę redakcyjną. Od tego czasu, choć przy końcu numeru widniało w dalszym ciągu nazwisko ks. radcy Koteckiego jako naczelnego redaktora, faktycznym redaktorem „Przewodnika Katolickiego” był ks. Józef Kłos. Był nim przez lat czterdzieści z bardzo małymi przerwami podczas wojny, kiedy to rząd pruski wymusił na nim chwilowe ustąpienie z redakcji.
Jako odpowiedzialny redaktor był za czasów zaborczych niejednokrotnie skazywany na więzienie i grzywny pieniężne, zwłaszcza w czasie strajku szkolnego, kiedy to „Przewodnik” stał się rzecznikiem i obrońcą katowanych za polski pacierz dzieci.
Przez lat czterdzieści był „Przewodnik Katolicki” najlepszym źródłem dla dziejów Kościoła w naszych diecezjach. Że stał się wówczas największym pismem katolickim w Polsce, mogącym się poszczycić niezwykłym, jak na nasze warunki, nakładem przeszło 230 tysięcy egzemplarzy – to główna w tym zasługa redaktora ks. infułata Kłosa, który do ostatniej chwili okazywał dla „Przewodnika Katolickiego” czułe wprost zainteresowanie. Niemniej wszakże zakrawałoby na krzywdę, gdyby – uwydatniwszy znaczenie ks. prałata jako redaktora tygodnika diecezjalnego – chciano przemilczeć jego zasługi na innych polach pracy, w szczególności zaś działalność ks. Kłosa na terenie parlamentarnym.
W początkach roku 1914 wybrano popularnego redaktora „Przewodnika Katolickiego” na posła do parlamentu Rzeszy w Berlinie w jednym z najwięcej w swej polskości zagrożonych okręgów na ówczesnych rubieżach zachodnich prowincji poznańskiej. A tak się złożyło, że w chwili, gdy ks. Kłos przyjął mandat poselski, prześladowanie ludności polskiej przez rząd pruski we wszystkich dziedzinach: politycznej, kulturalno – społecznej i gospodarczej, dochodziło do punktu kulminacyjnego. Zdawało się, jakoby rząd pruski w przewidywaniu ogólnoeuropejskiej pożogi pragnął w przyspieszonym tempie zniszczyć żywioł polski doszczętnie, aby w danej chwili móc oświadczyć, że sprawa polska w obrębie granic państwa pruskiego już nie istnieje. I oto nie było na terenie parlamentu sprawy dotyczącej naszego życia narodowego, w której by ks. Kłos nie brał żywego udziału. Czy to chodziło o katowanie dzieci polskich, czy o kneblowanie ust na zebraniach publicznych, czy o wywłaszczenie Polaków z ziemi ojczystej, był zawsze odważnym rzecznikiem sprawy narodowej.
Ks. Józef Kłos był mówcą z Bożej łaski. Na niezliczonych prelekcjach, konferencjach i zjazdach referaty i przemówienia ks. Kłosa były prawdziwą rozkoszą ducha. Biła w nich zawsze trafna analiza przedmiotu i głębia myśli. Wypowiadał się językiem opanowanym i pięknym. Władanie cudnymi klejnotami języka polskiego było jego szlachetną dumą i ambicją. Bez żadnej przesady można stwierdzić, że należał do najlepszych mówców w Polsce. Umysły i serca słuchaczy były mu chętnie posłuszne, albowiem piękno słowa dokumentował zasadą i czynem życia. Jako ksiądz, kaznodzieja, redaktor, wpatrzony był w szlachetne ideały. Należał w wiernej służbie obywatelskiej do tych, którzy wzniecali w narodzie ogień miłości ojczyzny, którzy wychowali przyszłych powstańców i wojaków, ofiarników i wolnych obywateli dla sprawy. Tak czuł ks. Kłos zawsze, gdy to niosło niewygodę i narażało, a nie dopiero wtedy, gdy można było wskrzeszonemu do niepodległości Państwu Polskiemu przedstawić likwidację za rzekome choćby zasługi.
Tymczasem z charakterystyki redaktora, posła i mówcy, nie wynika jeszcze, kim był ksiądz Kłos. Ks. Józef – dygnitarz, który 45 lat swego życia przeżył w kapłaństwie, czuł się przede wszystkim kapłanem. A był to kapłan o zacięciu apostolskim, pełen gorącej wiary i żarliwej gorliwości około zbawienia dusz. Sam pielęgnował wytrwale zdrową ascezę kapłańską. Trudno odtwarzać, jak ten duch ascetyczny w życiu tego księdza się kształtował, jakie przechodził koleje i jakie stopniowo wywoływał przemiany. Dość powiedzieć, że istniała w życiu ks. Kłosa przedziwna równowaga między przymiotami natury a działaniem nadprzyrodzonym. Pociągające ludzkie przymioty, dobroć, szlachetność, prostota, były jakby artystycznie wycyzelowaną urną z alabastru, którą ustawicznie rozpromieniał blask ukrytego wewnątrz światła wiary. To zharmonizowanie świata przyrodzonego i nadprzyrodzonego promieniowało w całym postępowaniu ks. infułata, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym. Duch ofiarności i chrześcijańskiej miłości bliźniego przykuwał do ks. Kłosa serca jego znajomych. Cały ton i kultura domu miały tę najwyższą miarę, iż odczuwało się, że jedyną ich podstawą i pobudką jest tylko chrześcijańska cnota.”
[Parafia św. Jakuba Apostoła w Mogilnie, na podstawie Kościelnego Dziennika z 1938.]
Schrijvers Joseph (1876-1945), święcenia kapłańskie przyjął w Zgromadzeniu oo. Redemptorystów w 1900 r., wykładowca teologii ascetycznej i filozofii w studium zakonnym. W 1913 r, w towarzystwie trzech współbraci podjął pracę duszpasterską na terenie archidiec. lwowskiej obrządku greckokatolickiego na zaproszenie abp. A. Szeptyckiego. Z upoważnienia Stolicy Apostolskiej pełnił funkcję wizytatora Zakonu oo. Bazylianów i Zgromadzenia ss. Służebniczek NMP obrządku unickiego, w 1933 r. został prowincjałem prowincji belgijskiej, powołując zarazem wiceprowincję we Lwowie, w 1938 r. powrócił do Lwowa na uroczystości 25-lecia wiceprowincji. Autor licznych prac teologicznych. Zmarł 4 marca 1945 r. w Rzymie.
[ks. J. Wołczański na podstawie A. Deboutte, Schrijvers Joseph, [w:] Dictionnaire de spiritualité ascétique et mistique, vol. 14, Paris 1990, kol. 445—447; O. Gregorio, Schrijvers Joseph, [w:] Enciclopedia Cattolica, vol. 11, Firenze 1953, kol. 88.]
Władysław Staich (1882-1938), polski kapłan katolicki, oblat zakonu OO. karmelitów bosych. Autor prac z zakresu mariologii i hagiografii. Napisał m.in. Mater Divini Mysterii, Królestwo Maryi, Królewski Orszak Maryi, Brat Albert, Budzenie świętej – dzieje kultu królowej Jadwigi, Św. Jacek pierwszy Ślązak w chwale błogosławionych, Król w cierniowej koronie: kazania i szkice o Chrystusie Królu z dodaniem encykliki i jej objaśnień.
Jako kapłan, pracował gorliwie w Jaworznie lat pięć, następnie w Podgórzu, jako katecheta, po wybuchu wojny światowej 1914, jako kapelan wojskowy, aż wreszcie w roku 1927 od dnia 1 maja przyjął kapelanię cmentarza Rakowickiego w Krakowie.
Widziano go często przechadzającego się z brewiarzem w rękach wśród cienistych alei cmentarza Rakowickiego. W oczach jego malowało się skupienie i zaduma, z warg spływały słowa uwielbienia przez psalmy Dawidowe, jakby wśród tej krainy umarłych chwalił Pana za tych, którzy już posnęli, których wargi zamilkły pod tchnieniem śmierci — Regem cui omnia vivunt venite adoremus! W tych samotnych przechadzkach poznawał prawdziwą wielkość, znajdywał myśli i osnowy do kazań (owianych zawsze zadumą historyczną), którymi rozbrzmiewały świątynie krakowskie, zwłaszcza najdostojniejsza z nich świątynia mariacka.
Z Karmelem naszym będącym w sąsiedztwie cmentarza Rako wickiego łączyły ś.p. Ks. Władysława więzy szczerej przyjaźni. Szczerego doradcę znajdowali w nim pierwsi Ojcowie redaktorzy miesięcznika: „Głos Karmelu”, który począł wychodzić od połowy roku 1927. Jako
z zainteresowaniem studiujący życiorysy dawnych świątobliwych osób, wypożyczył sobie od SS. Karmelitanek z Wesołej dzieło pt. „Ozdoba Karmelu Zakonnego“, i rozczytywał się w żywotach tamże umieszczonych, wyrażając życzenie i pragnienie, ażeby te życiorysy poprawione, zostały wydane, albo przynajmniej częściowo były w tymże miesięczniku do publicznej wiadomości podawane. Podjął się opracowania żywota O. Rafała od Św. Józefa (Kalinowskiego), nad którym pracował aż do śmierci jednak nie mógł go skończyć, gdyż śmierć wyrwała mu pióro z ręki.
Karmelem Terezjańskim w Polsce żywo zajmował się w Krakowie, gdy tylko nie było jakiej ważniejszej przeszkody konferencje, kazania, przemowy miewał, u Ojców swych sąsiadów, pobożną żegnając publiczność corocznym kazaniem na zakończenie roku; na odpusty zakonne, Matki Boskiej Szkaplerznej, św. Józefa, św. Teresę, św. Jana, zaproszony nie odmawiał. Jeździł z odczytami do Wilna, interesował się Lwowskim Karmelem i Wiśniowieckim kresowym.
Nad uroczymi jeziorami w Miadziole odprawiał swe rekolekcje czy dni skupienia.
W czasie rekolekcji naszych kleryków, uproszony przez O. Przeora, przychodził z podniosłymi konferencjami, które robiły wrażenie nie tyle dla pięknego wysłowienia się, literackiego obrobienia i poetyckiego polotu, ile że z serca pochodziły, kapłana wprawdzie świeckiego, ale ubóstwo kochającego bardzo, zawsze prawie w ubogiej i tej samej pelerynie chodzącego.
Szkaplerz św. kochał, zapisany będąc już do niego od młodych lat. Dyplom uczestnictwa i łączności duchownej z Zakonem karmelickim z respektem na ścianie za szkłem powiesił, spoglądając nań niejednokrotnie za dnia.
Nie zabiegał ś.p. ks. Staich do zebrania pieniędzy, ale takowe rozpraszał osobliwie na Towarzystwo Krakowskie Dobroczynności, gdzie też przez lat 3, był urzędowym niejako wizytatorem, stykając się z najbardziej potrzebującymi.
Zajmował się szczerze dziełami miłosierdzia i apostolstwa. Popierał przytuliska Br. Alberta i całe jego dzieło, jedno z ostałnich kazań wygłosił w czasie obchodu 25-lecia działalności tego krakowskiego „Biedaczyny”.
Stanowisko swe jako kapela na cmentarnego wysoko sobie cenił. Z pewnej pielgrzymki do Francji, gdzie też nawiedził Lourdes, i Lisieux z jakiegoć cmentarza przywiózł sobie model gipsowy, przedstawiający osobę zakonnika, trapistę, odpoczywającego nad grobem wykopanym dla współbrata, z odłożoną na boku łopatą i podniesionym do nieba uduchowionym obliczem. Na tę postać grzebalnika jako na swego zajęcia ideał spoglądał ś. p. ks. Władysław, aby chowając przy modlitwie Kościoła szczątki zmarłych, zasłużyć sobie na szczęśliwe odejście w zaświaty wiecznie trwającej błogości i jasności wiekuistej.
Ufamy, że ś. p. ks. Staich, w nagrodę swych prac i ofiar przed jakimi się w życiu nie cofał, doszedł do oglądania Boskiej Piękności i jasności wiekuistej.
Źródło: książka OO karmelitów bosych z Krakowa o ks. Staichu, 1939.
Joachim Ventura (wł. Gioacchino Ventura di Raulica) (1792-1861) urodził się we Włoszech, w Palermo na Sycylii. Ukończył studia u Jezuitów i pozostał w ich zakonie, a następnie wstąpił do Zakonu Kleryków Regularnych Teatynów (1818 r.), opartego na regule św. Augustyna i rozpowszechniającego Niebieski Szkaplerz Niepokalanego Poczęcia NMP (zatwierdzony przez Klemensa X, 1671 r.). Ojciec Joachim został przeniesiony do Rzymu w 1824 r. i jako prokurator generalny teatynów, przyczynił się do powstania Giornale ecclesiastico di Roma. Został mianowany przez Leona XII profesorem prawa na Uniwersytecie Rzymskim. Jako przełożony generalny zakonu (1831–1833) poprawił jego dyscyplinę i rozwinął działalność. Był filozofem, starał się o odrodzenie scholastyki, zauważał iż błędy nowożytnej filozofii prowadzą do degradacji człowieka i upadku moralnego. Twierdził, że podobne problemy, jakie pochodzą z protestantyzmu w religii, w filozofii wywodzą się z kartezjanizmu (protestantyzm filozoficzny). Pisał, zwracając się do współczesnych filozofów: „zaczepiacie św. Tomasza, zaczepiacie najwyższe filozoficzne potęgi i stawiacie się w otwartej wojnie nie z człowiekiem ale z Bogiem”*. Uważał, że nowożytni filozofowie zanegowali wszystkie zasady filozoficzne i w imię postępu cofnęli się o osiemnaście wieków. Był także pisarzem i wybitnym kaznodzieją; w latach 1841-1848 czterokrotnie odprawiał rekolekcje wielkopostne w bazylice św. Piotra. Przyjaciel oraz doradca papieża Piusa IX (który zatwierdził dogmat o Niepokalanym Poczęciu NMW w 1854 r.). O. Joachim zmarł po otrzymaniu od niego błogosławieństwa i został pochowany w kościele św. Andrzeja della Valle w Rzymie. Z jego prac korzystał m.in. o. Józef Schrijvers.
* Schiarimenti sulla Quistione del fundamento della Cartezza tratti da principii della scuola Tomistica, Roma, 1829.
„Sławny konwertyta Fryderyk Hurter opowiada o wrażeniu, jakiego doznał na kazaniu O. Ventury, głośnego kaznodziei, na zakończenie majowego nabożeństwa, w kościele Teatynów w Rzymie. Było to jeszcze przed jego nawróceniem w roku 1844. Między innymi tak pisze:
«W końcu dotknął mówca różańca i przekonał słuchaczy, że nie byłoby możliwe odmawiać go bez rozważania owych najwyższych tajemnic, które odnoszą się do osoby Chrystusa. Upada zatem zarzut, jakobyśmy dla Matki zapominali o Synu».”
Hurter. Geburt und Wiedergeburt. [w] Maryański, W Hołdzie dla Maryi. Studium historyczno-ascetyczne o Różańcu. Matris, 2020.
Franciszek Walczyński (1852–1937), kapłan katolicki, nauczyciel, wychowawca, autor, redaktor i wydawca książek i artykułów, muzyk i kompozytor. Prawdziwy przedsiębiorca Maryjny, podejmujący rozliczne działania w celu zaszczepiania chwały Matki Bożej w ludzkich sercach. Był także inicjatorem powstania Towarzystwa św. Wojciecha, prezesem Stowarzyszenia św. Filomeny i Domu dla Nieuleczalnie Chorych w Tarnowie. Skomponował i wydał drukiem wiele utworów muzycznych, w większości poświęconych Maryi, pozostawił także ok. 18 książek i 15 artykułów.
Pobożność maryjna była jedną z cech duchowości Kościoła tarnowskiego, a jeszcze bardziej życia duchowego ks. F. Walczyńskiego. Jej owocem były takie wydawnictwa, jak: Podręcznik do kazań o NMP, Nauki majowe do czytania w czasie majówek oraz rozważania o Matce Bożej zatytułowane Co mówi Duch święty o Najśw. Maryi Pannie w Piśmie św. Starego i Nowego Zakonu? Jako utalentowany muzyk, najwięcej pieśni i opracowań chóralnych poświęcił Matce Bożej. Nie tylko tworzył ale i wydawał swoje utwory drukiem. Dzięki tym wydawnictwom inspirował innych kapłanów do głoszenia pochwały Maryi. Jako duszpasterz przejawiał także wielką cześć dla Eucharystii. Dla Bractwa Wieczystej Adoracji pisał rozważania i nabożeństwa.
Wraz ze swoim bratem, ks. Stanisławem, był inicjatorem powołania do życia Towarzystwa ku wspieraniu muzyki kościelnej pw. św. Wojciecha w Tarnowie. Jako dyrygent i opiekun prowadził kilka zespołów, głównie chórów, chociaż są wzmianki w źródłach także o orkiestrze, która była najprawdopodobniej kontynuacją kapeli kolegiackiej. W ramach Towarzystwa św. Wojciecha organizowano warsztaty dla organistów z całej diecezji. W założeniach programowych Towarzystwa głównym zadaniem było podnoszenie poziomu muzyki kościelnej oraz troska o jej właściwe funkcjonowanie. Przykładem w praktyce tej troski były coroczne warsztaty dla organistów, w czasie których odbywały się wykłady i zajęcia praktyczne z dziedziny liturgii i muzyki sakralnej. O ich wadze świadczy fakt, że informowała o nich lokalna prasa (m.in. że ks. Walczyński wygłosił wykład historyczny o śpiewie ludowym i gregoriańskim).
Ks. Franciszek Walczyński jako katecheta dostrzegał potrzebę formacji muzycznej przede wszystkim uczniów. Sądził, że jeśli dzieci szkolne nauczą się pieśni kościelnych, zostaną wdrożone do śpiewu w kościele, to w ich dorosłym życiu zaowocuje to czynnym udziałem w liturgii poprzez śpiew. Jednym z narzędzi do uczenia śpiewu w ogóle, a tym bardziej w szkole, są śpiewniki. Dlatego ks. Franciszek, jako wytrawny katecheta, a przy tym pasjonat muzyki sakralnej, postanowił zredagować śpiewnik dla swoich uczniów. Zrealizował ten zamiar 9 kwietnia 1884 r., wydając Śpiewnik kościelny własnym sumptem w drukarni Józefa Pisza w Tarnowie. Jak zanotował, w śpiewniku zamieścił tylko pieśni polskie, by w ten sposób zachować wielkie dziedzictwo ojców, szanować je i przekazywać w imię szacunku dla narodu i ojczyzny. Drugi śpiewnik ks. Franciszka Walczyńskiego nosił już tytuł Śpiewnik kościelny – diecezjalny i ukazał się w 1888 r. Miał formę zeszytów z poszczególnymi działami pieśni. Oprócz wydawnictw śpiewnikowych, pozostałe swoje kompozycje, pieśni, opracowania chóralne, opracowania muzyki organowej, mimo iż miały charakter tylko użytkowy, wydawał drukiem, co pozwalało mu dotrzeć z nimi do szerszych kręgów wykonawców.
W ciągu całej jego działalności społeczno-muzycznej powtarzały się systematycznie organizowane koncerty charytatywne. Organizował kwesty na rzecz ubogich – zwłaszcza uczniów gimnazjum. Od 1915 r. do śmierci pełnił także urząd prezesa Stowarzyszenia św. Filomeny i Domu dla Nieuleczalnie Chorych w Tarnowie, założonego z inicjatywy jego brata ks. Stanisława Walczyńskiego, w 1905 r. We współpracy ze stowarzyszeniami charytatywnymi: Kongregacją Pań i Panów św. Wincentego a’ Paulo, Kongregacją Pań „Dzieci Maryi” wybudowano w 1908 r. Dom dla Nieuleczalnie Chorych. Środki na działalność Stowarzyszenia św. Filomeny i Domu dla Nieuleczalnie Chorych pochodziły ze składek członków oraz z różnych imprez charytatywnych organizowanych w tym celu. Dom ten, zmodernizowany i doprowadzony do stanu spełniającego wymagania medyczne, pełni swoją funkcję do dzisiejszego dnia i jest prowadzony przez Caritas Diecezji Tarnowskiej.
Ks. Franciszek Walczyński przez całe swoje kapłańskie życie był nauczycielem. Był katechetą, ale w tym dawnym znaczeniu, kiedy na to stanowisko trzeba było wygrać konkurs. W ramach pracy katechety nie poprzestawał tylko na lekcjach katechezy. Z notatek prasowych wiemy, że w gimnazjum organizował też np. jasełka.
Wszystko, co czynił ks. Franciszek Walczyński – zwłaszcza w dziedzinie muzyki kościelnej – było ad maiorem Dei gloriam.
[Na podstawie Garnczarski S. (2021). Ks. Franciszek Walczyński (1852 – 1937) ‒ tarnowski działacz muzyczny. Musica Ecclesiastica, 16 (2021), s. 21–30.]
Jacek Woroniecki OP (1878-1949), Sługa Boży. Filozof, teolog, wychowawca, w latach 1922-1924 był rektorem KUL w Lublinie, następnie prorektorem i profesorem teologii moralnej i pedagogiki na Uniwersytecie Angelicum w Rzymie. Pracował także we Lwowie, Warszawie i Krakowie, gdzie po II Wojnie Światowej zajął się głównie działalnością pisarską w zakresie filozofii i pedagogiki. W jego pracach można dostrzec odblaski nauczania św. Tomasza z Akwinu. Wyjaśniał znaczenie wychowania, władz wewnętrznych człowieka (intelektualno-wolitywych), nabywania cnót moralnych; stałej woli wybierania realnego dobra.
Stanisław Ulanecki (1818-1874), kapłan katolicki, Misjonarz S. T. i O. P. D., pisarz, tłumacz (m.in. tłumaczył dzieło Augoste Nicolasa Maryja w planie Boga), wielki propagator nabożeństwa majowego, zainicjował także nabożeństwa czerwcowe. Dzięki jego gorliwości zapoczątkowano prowadzenie nabożeństwa ku czci Najświętszego Serca Jezusa w lubelskim kościele sióstr wizytek. Własnym kosztem wydał książkę dot. tego nabożeństwa. Posiadał opinię „światłego i zacnego kapłana świeckiego w królestwie polskim” (Przegląd Poznański, t. XVI, 1858 r.).
Ksiądz Walenty Załuski (1859-1927) był kapłanem diecezji płockiej. Po święceniach prezbiteratu w 1881 lub 1882 roku (dokładnej daty świeceń nie da się ustalić z braku archiwaliów), pracował jako wikariusz w Chorzelach, Jasiennicy, Skrwilnie, Dzierzgowie, Goworowie i Raciążu. Był administratorem parafii w Osieku Wielkim i proboszczem w Gójsku, gdzie wybudował kościół, a następnie w Lipnie i Zuzeli. Zmarł w 1927 roku, jako kapłan nowopowstałej diecezji łomżyńskiej, gdyż Zuzela została włączona w jej granice w 1925 roku. Był duszpasterzem, historykiem diecezji płockiej, społecznikiem i liturgistą, jedną z ważnych postaci Płockiego Kręgu Liturgicznego. W roku 2007, Michał Łuczka, ówczesny diakon Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, obronił napisaną na seminarium z liturgiki pracę magisterską pt. „Ksiądz Walenty Załuski (1859-1927) duszpasterz i propagator liturgii”. Autor m.in. „Wykładu o Mszy Świętej”, publikowanego na łamach płockiego tygodnika „Mazur”.
Czytając dziś „Wykład Mszy świętej” ks. Walentego Załuski, zamieszczany w odcinkach na łamach płockiego „Mazura”, trudno nie podziwiać erudycji i pasji naukowo – publicystycznej Autora, który ukończył tylko studia seminaryjne. Nadto, jak zaznaczono w tekście opracowania, omawiany cykl wykładów powstał w czasie, gdy był proboszczem w Gójsku i borykał się z wieloma trudnościami związanymi z budową neogotyckiej świątyni parafialnej. „Mazur”, ten „popularny religijno – społeczny tygodnik diecezji płockiej” pojawił się w czasie, gdy ukazały się w Królestwie Polskim pierwsze znaki wolności konstytucyjnej, a w diecezji płockiej zaistniała potrzeba przeciwstawienia się błędom mariawityzmu. „Mazur”, w zamyśle jego inicjatorów (A.J. Nowowiejski i A. Zaremba), miał podawać ludowi zdrową naukę i w ten sposób zapobiegać mariawityzmowi.
Ks. Walenty Załuski znany był już wcześniej jako felietonista i autor artykułów zamieszczanych m.in. na łamach „Przeglądu Katolickiego”. Był też pierwszym z kapłanów diecezji płockiej, który w formie popularnego wykładu starał się wyjaśnić adresatowi „Mazura”, czyli „ludowi Mazowsza”, misterium Mszy świętej98. Zgłębiając tekst Załuskiego, jest się zdumionym jego wiedzą teologiczną, biblijną, historyczną w zakresie dziejów obrzędów mszalnych, oraz znajomością publikacji znanych i cenionych autorów i promotorów liturgii z pierwszej fazy ruchu liturgicznego.
[A. Rojewski (2013). Ks. Walentego Załuskiego „Wykład Mszy Świętej” na łamach tygodnika diecezji płockiej „Mazur” z lat 1907-1908. Studia Płockie Tom XLI/2013]
o. Konstanty Maria Żukiewicz OP
Konstanty Maria Żukiewicz OP (1874-1948), dominikanin, wierny czciciel Matki Bożej, niestrudzenie upowszechniający Jej ideał. Autor licznych książek, rekolekcji i kazań o Maryi. Nazywał Ją Maleńką Panią Świata, ufał Jej bezgranicznie, starał się o Jej chwałę, a jak zapisał jeden ze świadków jego śmierci w Gildach (gdzie mieści się Sanktuarium Maryjne), „umarł o. Konstanty z Różańcem i cudowną figurką M.B. Gidelskiej w ręku”.
Stanislaus M. Hogan OP (1872–1943), dominikanin z Irlandii, wierny nauczaniu Św. Tomasza z Akwinu. Autor książek: Life of Saint Vincent Ferrer OP, Lacordaire, Mother of Divine Grace – chapter in theology of Immaculate, Our Lady’s Place in God’s Plan and other papers on Our Blessed Lady, The Catholic Church and Its Mission, współautor Catholicism and Criticism oraz publikacji naukowych. W odróżnieniu od wielu innych czcicieli Maryi swoimi dziełami trafia do rozumu czytelnika, wyjaśniając trudne kwestie prosto i przystępnie dla każdego, kto pragnie poznawać Matkę Bożą. Jeden z recenzentów książki O. Hogana (Miejsce Maryi w Planie Boga) napisał: „Książka wybitna. (…) Solidnie ugruntowana w myśli św. Tomasza. W sposób oczywisty napisana z wielkim zrozumieniem i miłością do Maryi. Większość książek o Matce Bożej ma tak naprawdę niewiele do powiedzenia na Jej temat, z wyjątkiem nabożnych, sentymentalnych zawiłości. Stąd książka ta będzie ceniona dla tego, czego tak wielu poszukuje, wniknięcia- na ile to jest możliwe – w umysł i serce Maryi.” (L.T.C., The Irish Monthly, Vol. 68, No. 803, May, 1940, s. 284)